Na tle czwartkowej paniki, piątek był na rynkach finansowych relatywnie spokojny. Wprawdzie na azjatyckich giełdach dominowały spadki, a niektóre tamtejsze indeksy tąpnęły o ponad 5 proc., ale w Europie sesja rozpoczęła się dość optymistycznie. WIG20 rano nieznacznie tracił, a paneuropejski indeks Stoxx 600 zyskiwał nawet 1,2 proc. Z każdą godziną nastroje się jednak pogarszały. W pewnej chwili indeks największych polskich spółek zniżkował o 5 proc., a Stoxx 600 był o ponad 2,5 proc. na minusie. Po południu na rynki znów zaczął wracać optymizm.
Ostatecznie WIG 20 stracił 1 proc., a indeks paneuropejski zyskał 0,5 proc. Czterodniową passę spadkową przerwały również główne indeksy z Wall Street. Ale cały tydzień dla większości giełd i tak okazał się bardzo słaby. WIG20 stracił 8,6 proc., a Stoxx 600 ponad 6 proc.
W nocy z czwartku na piątek czasu polskiego, gdy zamknęły się wszystkie amerykańskie giełdy, okazało się, że na światowe giełdy powróciła bessa. Ogólnoświatowy indeks MSCI ACWI znalazł się bowiem o ponad 20 proc. poniżej majowego szczytu, co zwyczajowo uważa się za początek rynku niedźwiedzia. Na poszczególnych giełdach kryterium to zostało spełnione już wcześniej – w Warszawie już w pierwszej połowie sierpnia.
Próby uspokojenia
Na rynki mogła podziałać uspokajająco deklaracja ministrów finansów 20 najważniejszych gospodarek świata (G20), którzy w czwartek wieczorem na szczycie w Waszyngtonie zadeklarowali, że będą wspólnymi siłami walczyli z zagrożeniami, przed jakimi stanęła światowa gospodarka.
– Zobowiązujemy się do podjęcia wszelkich niezbędnych działań, aby utrzymać stabilność w sektorze bankowym i na rynkach – oświadczyli.