W piątek nie udało się jednak tego kontynuować. Na parkietach Starego Kontynentu największe straty notowano w środku sesji – na przykład we Frankfurcie tamtejszy DAX był już ponad 3,5 proc. poniżej kreski. Sama końcówka notowań była już nieco lepsza.
Wcześniej inwestorów wystraszyły m.in. wieści ze strefy euro. Negatywnym zaskoczeniem były dane o inflacji, która przyspieszyła niespodziewanie do 3 proc. Inwestorzy obawiają się, że na dobre zniechęci to EBC do ekspansywnej polityki, mogącej przeciwdziałać spodziewanemu spowolnieniu gospodarczemu. O tym, że już ono następuje, mogą świadczyć dane o sprzedaży detalicznej w Niemczech, która tąpnęła w sierpniu najsilniej od czterech lat.
Końcówka sesji okazała się lepsza m.in. w wyniku danych z USA. Chodzi przede wszystkim o bardzo dobre odczyty indeksów Chicago PMI i Uniwersytetu Michigan, mierzących odpowiednio koniunkturę w przemyśle w rejonie Chicago i nastroje amerykańskich konsumentów.
Nie pomogło to jednak skasować całości początkowych strat na Wall Street. Po otwarciu o ponad 1 proc. na minusie o 17.30 indeks S&P 500 tracił 0,7 proc.