W okresie minionych ponad 70 lat równie dobry co październik tego roku miesiąc zdarzył się wcześniej S&P 500 jedynie ośmiokrotnie. Gdyby uśrednić zachowanie S&P 500 po takim sygnale, to otrzymalibyśmy prognozę kontynuacji rozpoczętej miesiąc temu zwyżki aż do osiągnięcia za dwa lata poziomu 1560 pkt. Nawiasem mówiąc w każdym z tych ośmiu przypadków S&P 500 był w siedem–osiem miesięcy po takim superwzrostowym miesiącu wyżej niż na koniec takiego miesiąca. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy po takim sygnale maksymalne ryzyko spadku wynosiło 12 proc. (w 1974 roku, w pozostałych siedmiu przypadkach maksymalny spadek nie przekraczał sześć proc.), co oznacza, że jeśli obecna sytuacja utrzyma się w obrębie historycznej normy, to S&P 500 nie spadnie w ciągu najbliższych trzech kwartałów poniżej dołka z 3?października (1099,2 pkt).
Czy w związku z tym niedźwiedzie powinny porzucić wszelką nadzieję? No cóż, zachowanie amerykańskiego rynku akcji w październiku na to by wskazywało, ale nie należy zapominać, że techniczna sytuacja S&P 500 nie różni się na razie niczym od tej z kwietnia 2008 roku, która ukształtowała się po uratowaniu przez Fed przed upadłością banku Bear Stearns. Jak wszyscy pamiętają pięć miesięcy później upadł Lehman Brothers, co spowodowało, że globalna bessa przedłużyła się o kolejne pół roku. Ponieważ wszystko wskazuje, że w obecnym cyklu og-niskiem kryzysu jest strefa euro, to można sobie wyobrazić kompromisowy scenariusz, w którym ewentualna nowa fala słabości nie zdołałaby sprowadzić w I kw. 2012 r. amerykańskich indeksów poniżej październikowych dołków, choć niekoniecznie tak samo byłoby w przypadku cen akcji na zagrożonych rynkach europejskich.
Z tego typu dywergencją pomiędzy rynkami akcji w USA i Europie miewaliśmy już w przeszłości do czynienia. Takie właśnie zjawisko pojawiło się osiem lat temu w marcu 2003 roku (gdy trwało oczekiwanie na początek amerykańskiego ataku na Irak) oraz 16 lat temu w marcu 1995 roku (kiedy to w trakcie kryzysu meksykańskiego doszło do upadku banku Baringsa).
Na to, że w strefie euro kłopoty się jeszcze nie zakończyły, wskazywałoby zachowanie się rentowności obligacji krajów strefy euro wymienianych jako zagrożone oraz niestabilność polityczna w Grecji. Ponadto niespodziewana obniżka stóp EBC jest wymownym świadectwem tego, że nowy włoski prezes tego banku będzie bardzo aktywnie zaangażowany w walkę z kryzysem. Krótka historia EBC nie pozwala na jakieś poważniejsze uogólnienia, ale czwartkową obniżkę – jako pierwszą w cyklu – można porównać do podobnych z października 2008 r. oraz maja 2001 r. W obu tych przypadkach ówczesna bessa na rynku akcji na GPW kończyła się cztery miesiące później. W obecnych realiach dałoby to koniec bessy w marcu 2012 roku.