Z rana, po wczorajszym wzroście notowań na Wall Street, zachodnioeuropejskie giełdy przebywały na plusie. Po ostatnich dwóch dniach wzrostowych miały więc szansę odrobić kolejną porcję strat z przeceny z początku tygodnia.
Gracze liczyli przede wszystkim na pozytywne doniesienia z odbywającego się w Cannes szczytu przywódców państw G20. Mieli nadzieję m.in. na deklarację dotyczą wsparcia eurolandu pieniędzmi z Chin – za pośrednictwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Po tym, jak uwagę przestała zaprzątać kwestia greckiego referendum, dla strefy euro z powrotem najważniejsza stała się kwestia zebrania środków na refinansowanie zadłużenia.
Wieści z Cannes okazały się jednak dla rynków rozczarowujące. Nie dość, że Chińczycy nie chcą nic dokładać do MFW dopóki nie poznają szczegółów planu uzdrawiania eurolandu (według prezydenta Francji może to oznaczać przedłużenie negocjacji do lutego), to jeszcze część niepokoju z Grecji przeniosła się na Włochy. MFW rzekomo zaproponował Rzymowi linię kredytową, co może oznaczać, że sytuacja finansowa Włoch rzeczywiście robi się niepokojąca. Spowodowało to wzrost rentowności włoskich obligacji już do 6,3 proc.
Po takich doniesieniach rynki po południu znalazły się na minusie. Spadki szybko zaczęły się powiększać, by pod koniec notowań sięgać na wybranych zachodnioeuropejskich rynkach (m.in. Mediolan i Frankfurt) już blisko 3 proc.
Istotnym dla rynków wydarzeniem był też dziś raport z amerykańskiego rynku pracy. Dane te nie były jednak jednoznaczne. Z jednej strony niespodziewanie obniżyła się w USA stopa bezrobocia (do 9 proc.), ale z drugiej liczba utworzonych w październiku w gospodarce etatów okazała się mniejsza od prognoz, a przede wszystkim sporo mniejsza niż we wrześniu.