Jeżeli ostatnia przecena ma być, zgodnie z moim założeniem, jedynie korektą październikowych zwyżek, a dołek tego krachu mamy już za sobą, to spadki powinny się skończyć w ciągu tygodnia. Co ważniejsze, nie powinny one być istotnie głębsze niż dotychczas. Dla WIG20 oznacza to utrzymanie poziomu 2150–2200 pkt. Podobnie na najważniejszych światowych parkietach obecne pozycje na indeksach powinny zostać obronione. Jest to ważne ze względu na niebezpieczeństwo powtórzenia się scenariusza bessy z dwóch ostatnich przypadków, z roku 2001 i 2008. W obu tych momentach fala spadków, która następowała po dojściu indeksów w USA do 200-sesyjnej średniej, powodowała ustanowienie nowych dołków w ciągu czterech–sześciu tygodni od szczytu. Oznaczałoby to, że w ciągu najbliższych dwóch–trzech tygodni S&P500 spadnie znacząco poniżej 1100 pkt, a WIG20 poniżej 2000 pkt. Kto jak kto, ale Polacy – z 4-proc. wzrostem gospodarczym – nie zasłużyli sobie, żeby dostać taki „prezent" pod choinkę. Zakończenie roku zgodnie z wzorcem z poprzednich rynków niedźwiedzia byłoby równoznaczne ze stratą 25 proc. na krajowych indeksach akcji i to w roku o dość przyzwoitym wzroście gospodarczym. Co prawda, rok 2008, w którym polski PKB wzrósł o 5 proc., zakończył się 50-proc. stratą, jednak w ostatnich miesiącach roku dynamika produkcji przemysłowej była już znacząco ujemna, dochodząc do -7 proc. Teraz zmiana produkcji jest cały czas dodatnia i nawet jeżeli ulega zmniejszeniu, to w dalszym ciągu wynosi około +7 proc. Tak duży dysonans pomiędzy realną gospodarką a stopą zwrotu z indeksów giełdowych jest moim zdaniem nieuprawniony. Dlatego wciąż wydaje mi się, że scenariusz krachu bez recesji ma większe szanse na spełnienie niż długotrwała bessa z wyraźną światową recesją. Być może pierwsza połowa przyszłego roku boleśnie zweryfikuje moje nastawienie, jednak na razie uważam, że listopadowe spadki to tylko pokerowy blef, jakim rynek niedźwiedzia chciał przypieczętować swoje zwycięstwo w tegorocznym starciu. Wydaje mi się, że bessa ma jeszcze za słabe karty w ręku, żeby skutecznie powalczyć, gdy rynek mówi „sprawdzam". To, czy w kolejnym rozdaniu, w przyszłym roku, bessa nie dostanie lepszej karty np. ze względu na pogarszającą się koniunkturę w firmach, jest kwestią otwartą. Na razie grudzień powinien być wzrostowy, a indeksy dostaną szansę na przetestowanie październikowych szczytów. Chociaż taki scenariusz wydaje się dzisiaj mało prawdopodobny, to jednak w czasie ostatnich kilku miesięcy permanentnej zmienności na rynku niespodziewane rozwiązania wielokrotnie stawały się faktem.