Paradoksów było wiele, ale zacząć należy od najgłośniejszego, czyli informacji z Chin. Otóż premier Wen Jiabao obniżył cel dotyczący wzrostu gospodarczego Państwa Środka w 2012 roku do 7,5% z ośmiu procent, który utrzymywany był od 2005 roku. Premier powiedział również, że priorytetem na bieżący rok jest "zwiększanie popytu konsumpcyjnego". Czy te informacje mogły być zaskoczeniem? Wydaje się, że nie, gdyż o mniejszym wzroście gospodarki Chin w najbliższych latach mówi się od dawna, a o potrzebie zmiany głównego motorniczego wzrostu na popyt wewnętrzny wie chyba każdy ekonomista na świecie. Indeksy jednak skrzętnie wykorzystały informacje zza Wielkiego Muru, by dzień rozpocząć od strat.
Zniżki dość szybko ulegały pogłębieniu, do czego przyczyniały się złe publikacje wskaźników PMI dla usług w poszczególnych państwach strefy euro. Pozytywnie zaskoczyła tylko Irlandia ze wzrostem indeksu z 48,3 pkt do 53,3 pkt oraz Niemcy, gdzie indeks na poziomie 52,8 pkt co prawda spadł w relacji do stycznia, ale był kosmetycznie większy od odczytu wstępnego. Dane dla Hiszpanii i Włoch na poziomie odpowiednio 41,9 pkt oraz 44,1 pkt były fatalne. Dla całej strefy euro indeks spadł poniżej newralgicznego poziomu 50 pkt, co pozytywem z pewnością nie jest, ale ogromnym zaskoczeniem również być nie mogło.
Co ciekawe niedługo po publikacji danych doszło do odbicia, które trwało aż do późnego popołudnia i podniosło większość indeksów, razem z WIG20, powyżej poziomu otwarcia. Zwyżki okazały się jednak krótkotrwałe, a słabość GPW szybko dała się we znaki. Podczas gdy inne giełdy oczekując na dane z USA nie chciały zbytnio redukować zwyżek, WIG20 coraz bardziej uginał się pod swoim ciężarem. Sama publikacja lepszego od oczekiwań wskaźnika ISM dla usług nie została przyjęta pozytywnie. Silne zniżki mogły dziwić i być może świadczyły o dalszym oddalaniu się perspektywy ilościowego luzowania w USA. Wspierać ten fakt może subindeks cenowy, który wzrósł aż do 68,4 pkt z 63,5 pkt w poprzednim miesiącu.
Za granicą zniżki nie doprowadziły jednak do pogłębienia minimów sesyjnych, co było udziałem indeksu WIG20, który dodatkowo wyznaczył dzisiaj nowe minimum korekty styczniowych wzrostów. Spadek o prawie 2% i zamkniecie poniżej 2300 pkt, w dniu kiedy PKO BP publikuje rekordowe wyniki, a zniżki na innych parkietach nie przekraczają 1%, jest koronnym dowodem na słabość Warszawy. Niewielkie obroty sygnalizują chroniczny problem braku kapitału, który jeżeli nie zostanie rozwiązany napływami z zewnątrz, będzie skutkował dalszym osuwaniem się indeksu pod własnym ciężarem.
Łukasz Bugaj