Indeks blue chips WIG20 wyraźnie zdeklasował portfele mniejszych spółek. Jest to o tyle istotne, że wcześniej portfel największych spółek nie imponował stopami zwrotu. Defensywny skład?i ryzyko podaży akcji ze strony Skarbu Państwa to nie to, co inwestorzy lubią najbardziej.
Opublikowany wczoraj niemiecki indeks nastrojów inwestorów ZEW zanotował 23,4 punkty. To więcej zarówno aniżeli poprzedni odczyt, jak?i prognozy analityków. Czy?jednak tak spory optymizm ma szansę utrzymać się dłużej, wciąż pozostaje pod dużym znakiem zapytania.
Nastroje inwestorów wydają się zaskakująco optymistyczne, biorąc pod uwagę ostatnie zawirowania w Europie. Potencjalnych czynników ryzyka, które mogłyby stanąć na przeszkodzie szybkiemu powrotowi do wzrostu, nie brakuje. Po pierwsze, CDS i rentowność obligacji hiszpańskich i włoskich systematycznie notują nowe rekordy. Po drugie, jeżeli sytuacja będzie dalej się pogarszać, w Europie właściwie brakuje środków, żeby powstrzymać reeskalację kryzysu. Łączne moce funduszy ratunkowych ESM oraz EFSF są wciąż niewystarczające, żeby zapewnić obu krajom finansowanie do końca 2014 roku. Innymi słowy, gdyby Włochy i Hiszpania zostały pozbawione finansowania na taki okres, jak obecnie rynki odmawiają go Grecji czy Portugalii, to strefa euro po prostu nie miałaby środków, żeby sobie z taką sytuacją poradzić. Po trzecie, nadzieje na to, że EBC wyciągnie pomocną dłoń, mogą okazać się płonne. Z jednej strony Mario Draghi nie tylko niejednokrotnie odcinał się od finansowania deficytu, z drugiej strony skup aktywów przez europejskie banki i EBC i tak okazywał się kilkakrotnie mniejszy w relacji do PKB niż analogiczne działania w USA lub Wielkiej Brytanii. Po czwarte, wciąż rośnie odsetek banków planujących zacieśniać politykę kredytową. Oznacza to, że widmo „credit crunch" w Europie wciąż nie wyparowało. Po piąte, nieustannie trwa odpływ depozytów z państw południa Starego Kontynentu. Po szóste wreszcie, bardzo duże rozwarstwienie kondycji gospodarek Europy jest złą wróżbą dla ożywienia w strefie euro.
Nawet wyjątkowy optymizm inwestorów z Niemiec – superkonkurencyjnej gospodarki na mapie strefy euro – może się okazać niewystarczający.