Krajowy rynek akcji nie doświadczył pokaźnej zmienności, a obroty były tak mizerne, jak ruch na warszawskich ulicach. Rynki osuwały się pod ciężarem danych napływających z krajowej i globalnej gospodarki.
O niesatysfakcjonującym przebiegu piątkowej sesji przesądziły kiepskie wieści z amerykańskiego rynku pracy. W kwietniu gospodarka USA dodała 115 tys. miejsc pracy poza rolnictwem, podczas gdy oczekiwano 160 tys. To oczywiście kiepski wynik, jednak nie powinien zaburzać ogólnego optymistycznego obrazu największej gospodarki świata. Z jednej strony, tempo poprawy sytuacji na rynku pracy nie odbiega drastycznie od historycznych wzorców, gdy PKB rósł 2,5 proc., a tyle właśnie należy się mniej więcej spodziewać w 2012 roku. Z drugiej strony, wiele sygnałów wskazuje, że fundamenty wzrostu mogą być całkiem solidne. Lepsze dane o sprzedaży samochodów, poprawa na rynku nieruchomości, mniej restrykcyjne warunki kredytowe dla konsumentów i przedsiębiorstw stanowią niezłą obietnicę. Niestety, nie gwarantuje to jednak korzystnej koniunktury na rynku akcji. Koniec cyklu dynamicznej poprawy zysków, który wspierał ostatnią hossę za oceanem, jest już za rogiem, a wysokie w długiej perspektywie historycznej marże i wskaźniki wyceny spółek nie zapewnią marginesu bezpieczeństwa.
Dane makro z europejskiej gospodarki również nie napawają optymizmem. Wskaźniki nastrojów w biznesie zarówno dla usług, jak i dla przemysłu sugerują, że w II kwartale europejska gospodarka ponownie pogrąży się w recesji. Tymczasem, jak zasygnalizował ostatnio prezes Draghi, EBC wciąż nie jest skłonny uruchomić dodatkowych środków w celu wspierania wzrostu gospodarczego.
Kiepskie dane nadeszły też z polskiej gospodarki, na czele ze wskaźnikiem PMI na poziomie 49,2 pkt. Informacje te – choć mało optymistyczne – mogą się okazać dobrą wróżbą w kontekście najbliższego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej. Obecnie większość inwestorów jest na tyle skołowana, że szanse na podwyżkę lub pozostawienie stóp procentowych na niezmienionym poziomie należy ocenić jak 50:50. Na jednej szali znajdują się znaczące efekty bazowe w postaci cen surowców i osłabienia złotego, brak efektów drugiej rundy, a także słabnąca gospodarka. Na drugiej, bardzo jastrzębia retoryka RPP, która sugeruje, że podwyżka jest możliwa.