Co ciekawe, z takim mechanizmem mamy do czynienia w Stanach już trzeci raz z rzędu. Zarówno w marcu, jak i w kwietniu pierwszy tydzień handlu stał pod znakiem gwałtownej korekty i ustanowienia najniższego poziomu indeksów w miesiącu. Tym razem jednak może być inaczej. Dynamika zdarzeń na rynkach, szczególnie słabość uważanej za surowcową australijskiej waluty, oraz zejście kursu euro do dolara poniżej poziomu 1,30, który był do niedawna wyraźnym wsparciem dla europejskiej waluty, sugerują wejście rynków akcji w nieco większą korektę niż jej kwietniowe wydanie. Być może jest to jedynie blef rynku walutowego i tak jak wielokrotnie obserwowaliśmy w tym roku, teoretycznie ważne sygnały i korelacje okażą się fałszywe lub przestaną działać, jednak w tym momencie bym tego nie zakładał. Zachowanie amerykańskich i niemieckich obligacji skarbowych, które odnotowują właśnie historycznie niskie poziomy rentowności, sugeruje raczej, że znaleźliśmy się w okresie ponownej ucieczki inwestorów od ryzyka. Chociaż nie zakładam, żeby była równie gwałtowna jak wiosną 2010 r. lub latem ubiegłego roku, to jednak dla amerykańskich inwestorów kilka miesięcy bez nowych szczytów na indeksach akcji może być prawdziwym szokiem. Już lekko korekcyjny kwiecień wywołał zaniepokojenie w umysłach giełdowych graczy za oceanem. Znacząco spadł odsetek rynkowych byków wśród zarządzających w amerykańskich instytucjach. Jednak, co istotne, liczba negatywnie nastawionych do rynku inwestorów wcale nie wzrosła i utrzymuje się na najniższych od roku poziomach. Być może nadszedł właśnie moment na zwiększenie skali niepewności panującej wśród amerykańskich graczy. Zachowanie niedawnego bohatera zwyżek, spółki Apple, która zdołała po raz kolejny zaskoczyć inwestorów świetnymi wynikami dwa tygodnie temu, ale zamiast ustanowić nowy rekord cen akcji, walczy właśnie z kwietniowymi dołkami, może budzić wątpliwości co do kontynuacji dobrej passy w Stanach. Wydaje się, że tak jak Europę czeka w najbliższych miesiącach przejście przez spowolnienie w związku z recesją na południu kontynentu, tak inwestorzy w USA będą musieli zniwelować nieco swoje prognozy dotyczące generowanych przez przedsiębiorstwa zysków. Poza tym, że giełdowi gracze najedzą się trochę strachu, nie zakładam, że ostatni trend na głównych amerykańskich indeksach ulegnie zmianie, a ich portfele zostaną znacząco uszczuplone.