Spróbujmy się zastanowić, czy słowa mało znanego polityka z mało znaczącego gospodarczo kraju są rzeczywiście w stanie zadziałać niczym skoordynowana akcja banków centralnych, tyle że w kierunku przeciwnym. Należę do nielicznego grona osób, które mówią, że na dłuższą metę grecka tragedia nie ma znaczenia dla krajowych inwestorów. Takie stanowisko łatwo obronić. Wystarczy zbudować prosty model statystyczny, który próbowałby wyjaśnić zmienność indeksu krajowych blue chips wysokością spreadu pomiędzy greckimi a niemieckimi obligacjami. Ów spread dość dobrze odzwierciedla napięcie, jakie panuje wokół Hellady, i w ostatnim czasie wyraźnie wzrósł. Otóż nasz prosty model wykaże, że w okresie od początku 2010 r., kiedy greckie problemy zaczęły być głośne, nie ma żadnej statystycznie istotnej zależności między wspomnianym spreadem a indeksem WIG20.
W dłuższym, a nawet średnim okresie nie należy się więc przejmować greckimi niepokojami. Oczywiście w konkretnym dniu bądź tygodniu mogą one wpływać na rynkowe nastroje, ale jedynie jako pretekst do zmiany cen, które i tak wydarzyć się miały. O wiele ważniejszym, aczkolwiek przemilczanym, powodem zwiększonej awersji do ryzyka są publikowane w ostatnim czasie słabsze odczyty gospodarcze. W przypadku politycznych zmian znacznie istotniejszy będzie kierunek, jaki Francji nada nowo wybrany prezydent oraz sytuacja w Hiszpanii i Włoszech. Grecja jest mało istotnym pionkiem w europejskiej grze, który na dodatek nie po raz pierwszy sprawia problemy.
Warto w tym miejscu sięgnąć do jednej z najlepszych nauczycielek, czyli historii. Otóż na przełomie XIX i XX w. w Europie istniała unia walutowa, wtedy budowana w oparciu o siłę Francji. Nazywała się Unią Łacińską i zawierała w sobie ówczesną Helladę. Grecja nie przestrzegała reguł narzuconych członkom unii i jako pierwsza opuściła ją w 1908 r. Co jeszcze ciekawsze, dwa lata później została ponownie przyjęta, ale na krótki okres, gdyż kilka lat później cała unia stała się fikcją formalnie rozwiązaną w 1927 r. Czy teraz będzie podobnie? Tego nie wiemy, ale historia lubi się powtarzać.