Chwila chwały po piątkowym otwarciu zamieniła się w spektakularną klapę. Problem w tym, że rynek jako całość nie współgrał z obrazem wynikającym z notowań społecznościowego portalu. W dniu, w którym kapitalizacja Facebooka przekroczyła 100 mld dolarów, S&P500 i Nasdaq znalazły się na najniższych poziomach w trwającej już drugi miesiąc korekcie. Natomiast w trakcie pierwszej sesji tego tygodnia, amerykańskie indeksy odżyły, najwyraźniej kosztem giełdowego nowicjusza, którego akcjonariusze usiłowali pozbyć się udziałów znacznie poniżej ceny z oferty. W przeciwieństwie do pierwotnych obaw, dzień debiutu Facebooka może okazać się początkiem kilkutygodniowego odreagowania. Tym bardziej że wiele indeksów znalazło się w odpowiednim momencie do podjęcia takiej próby. Główne amerykańskie wskaźniki wraz z niemieckim DAX jako jedne z nielicznych indeksów zdołały szybko, na przełomie ubiegłego i bieżącego roku, zanegować wymowę spadków z sierpnia 2011 r. Wyjściem ponad poziom
200-sesyjnej średniej w styczniu, której wcześniejsze przebicie w dół było uważane za symboliczny początek bessy, indeksy te dały inwestorom nadzieję, że sytuacja z 2008 r. się nie powtórzy. W tym momencie, po kilku tygodniach spadków, indeksy znalazły się ponownie w pobliżu długoterminowych średnich. W preferowanym przeze mnie scenariuszu, w którym porównuję stan rynków do ich
kondycji podczas kryzysu rosyjskiego, 200-sesyjna średnia również gra istotną rolę. Co prawda może zostać na chwilę naruszona, ale nie powinna być przekroczona w taki sposób, jak w ubiegłym roku. Zakładam, że amerykańskie indeksy, a w ślad za nimi niemieckie, odbiją się od wsparć, na jakich znalazły się w ubiegłym
tygodniu i oddalić się od nich na tyle daleko, żeby zminimalizować zagrożenie powtórzenia się zeszłorocznej przeceny. Zachowanie się niedawnych liderów hossy w USA, czyli spółek Apple i IBM, które silnie urosły w trakcie poniedziałkowej sesji, może być sygnałem do zakończenia pierwszej fali w kilkumiesięcznej korekcie. Dodatkowo siła złota, widoczna w ubiegłym tygodniu, przypomina przypadki z końca września i grudnia, które wyprzedzały większe zwyżki na giełdach.