Pierwsza połowa sesji była mało interesująca. Notowanie rozpoczęły się na poziomach zbliżonych do poniedziałkowego zamknięcia i poruszały się w tych okolicach do godziny 15.00. Mała zmienność i niskie obroty grały główną rolę na warszawskim parkiecie. Przebudzenie inwestorów nastąpiło dopiero po publikacji pierwszych danych makro z amerykańskiej gospodarki. Indeks cen domów S&P/Case-Shiller w układzie rocznym okazał się gorszy od prognoz, natomiast w układzie miesięcznym był zgodny z oczekiwaniami. Warszawa podobnie jak inne europejskie parkiety zignorowała słabsze dane i indeksy ruszyły w górę. Dodatkowym impulsem wzrostowym był początek notowań USA – S&P500 zaczął nad kreską, a po godzinie zyskiwał ponad 1 proc. Wzrostom nie zaszkodził też odczyt amerykańskiego indeksu zaufania konsumentów Conference Board, który był niższy niż rynkowe oczekiwania. Ostatecznie główne indeksy naszej giełdy zakończyły wtorkowe notowania solidnymi zwyżkami. Wskaźnik blue chips zyskał 1,7 proc. i zakończył sesję wynikiem 2090 pkt. Udało się w ten sposób oddalić od technicznego wsparcia na poziomie 2050 pkt. Indeks szerokiego rynku zyskał 1,3 proc., wskaźnik małych spółek 1 proc., a mWIG40 0,2 proc. Obroty na naszym rynku wciąż nie imponują. We wtorek osiągnęły wartość 0,5 mld zł.

W dobrych nastrojach kończyły też wtorkową sesję główne zachodnie parkiety. Tam również słabsze dane z USA nie miały większego znaczenia. Niemiecki DAX zyskał 1,7 proc., francuski CAC40 1,4 proc., a FTSE100 0,7 proc.

Udana końcówka na rynku akcji pomogła też złotemu. Nasza waluta zniwelowała popołudniowe straty do euro i dolara. Ostatecznie za europejską walutę płacono pod koniec sesji 4,3498 zł, a za amerykańską 3,479 zł.

Rynek surowców kończył wtorkowe notowania w czerwonych barwach. Baryłka ropy potaniała o 0,1 proc. do 107,1 proc. Mocno straciły metale szlachetne. Cena złota spadła o 0,7 proc., a srebra o 0,8 proc.