Wprawdzie strach przed porażką Nowej Demokracji jest znaczący, ale pojawia się pytanie, czy przedstawiciele Koalicji Radykalnej Lewicy (SYRIZA) naprawdę chcą pogrzebać szanse Grecji na wsparcie ze strony trojki. Deklaracje uznania za nieważne ustaleń brzmią może groźnie, ale równie dobrze wszystko może się sprowadzić do miękkiej renegocjacji, by lewica mogła zachować twarz. Wiadomo bowiem, że odcięcie Grecji od wsparcia trojki oznacza drogę na skróty ku faktycznemu bankructwu i opuszczeniu strefy euro, a może i całej Unii Europejskiej. Mimo radykalnych haseł, które mają prawo bytu w trakcie kampanii wyborczej, przedstawiciele
SYRIZY muszą się zmierzyć z realiami.
Skoro ewentualna porażka Nowej Demokracji nie musi oznaczać automatycznie katastrofy, to właściwie czego należy się obawiać? Paniki na rynkach, ale tu na miejscu będą największe banki centralne gotowe wesprzeć płynność na rynkach finansowych, gdyby miała zajść taka potrzeba. Czy właśnie takie rozumowanie stoi za ostatnimi zwyżkami cen? Nie jest to wykluczone. Tym bardziej że obowiązuje obecnie założenie, że mamy do czynienia ze zwyżką cen, która jest ruchem korekcyjnym. Ruchem, który ma potrwać parę tygodni, ale jednak jest tylko korektą. Ja, zamiast obawiać się wygranej SYRIZY, zastanowiłbym się, co zmieni wygrana Nowej Demokracji? Czy pojawią się podstawy do zwyżki cen? Jeśli nawet, to jedynie w krótkim terminie. Przecież Grecja ma przed sobą czas poważnych wyrzeczeń, a mimo to nie ma pewności, że uniknie scenariusza opuszczenia strefy euro. Swoje dodają wieści dotyczące Hiszpanii.
Podejście rentowności obligacji 10-letnich tego kraju do poziomu 7?proc., to sygnał, że rynki już tylko czekają na prośbę o pomoc dla budżetu, a nie tylko dla banków.
Gdzieś w tle będą się przewijały publikacje danych makroekonomicznych, jak choćby wskaźnik ZEW czy Ifo w Niemczech, czy też dane o polskim rynku pracy w sektorze przedsiębiorstw. To będzie tydzień, w trakcie którego poznamy dynamikę polskiej produkcji przemysłowej,