Inwestorzy nie obiecywali sobie zbyt wiele po ostatniej w tym tygodniu sesji. Kiepskie nastroje, które od środowego popołudnia zapanowały na światowych parkietach (rynki finansowe były zawiedzione, że amerykański Fed nie zdecydował się na uruchomienie trzeciej rundy programu stymulowania tamtejszej gospodarki), jeszcze się pogorszyły w czwartek za sprawą słabych wieści z gospodarek europejskich.
Dlatego piątkowa sesja zaczęła się od spadków. W Warszawie WIG 20 tracił równe 1 proc. i znalazł się na poziomie 2223,16 pkt. Kolejne kilka godzin notowań upłynęło w sennej atmosferze czemu sprzyjał ubogi kalendarz danych makroekonomicznych. Obroty były mizerne a indeksy w Warszawie dreptały w miejscu. Przed głębszymi spadkami chroniła je deklaracja Mario Montiego, premiera Włoch, który zapewnił, że jego kraj nie zwróci się o pomoc finansową z europejskich funduszy ratunkowych. Do kupowania papierów zniechęcał z kolei słaby odczyt indeksu instytutu Ifo, mierzącego nastroje niemieckich przedsiębiorców. Spadł w czerwcu do 105,3 pkt z 106,9 pkt przed miesiącem. Znalazł się na najniższym poziomie od marca 2010 r. Analitycy liczyli, że zmniejszy się ale tylko do 105,9 pkt.
Dopiero po południu na rynku zaczął się większy ruch. Indeksy nieśmiało, a potem coraz prędzej zaczęły odrabiać wcześniejsze straty. WIG 20 na chwilę wyszedł nawet powyżej poziomu zamknięcia z poprzedniego dnia. Do kupowania akcji w Europie zachęcał pozytywny początek notowań w Nowym Jorku. Tamtejsze indeksy na starcie raźno ruszyły w górę odrabiając czwartkowe straty. Zapał szybko się jednak ulotnił więc na starym kontynencie znowu górę zaczęła brać podaż.
W konsekwencji na finiszu WIG 20 stracił 0,15 proc. i zatrzymał się na poziomie 2242,15 pkt. WIG zniżkował o 0,05 proc. do 40187,43 pkt. Spadkom, co należy interpretować pozytywnie, towarzyszyły niewielkie obroty. Przez cały dzień właściciela zmieniły akcje za 530 mln zł czyli 22 proc. mniej niż w czwartek. Liderem obrotów (wyniosły 137 mln zł) był KGHM. Liderem zwyżek z kolei, z grona największych firm, był ukraiński Kernel. Podrożał o 3,16 proc. Najgorszą inwestycją z ekstraklasy był Lotos taniejący o 1,89 proc. Niewiele mniej, bo 1,74 proc., spadła Bogdanka.
Na rynku walutowym, podobnie jak na GPW, piątkowa sesja zaczęła się od osłabienia złotego. Potem inwestorzy łaskawszym okiem spojrzeli na nasz pieniądz co skutkowało jego umocnieniem po 1-2 grosze do innych walut w porównaniu z czwartkiem. Po południu do głosu znowu doszli jednak pesymiści i przed zamknięciem kursy euro, frank i dolara były bardzo zbliżone do obserwowanych poprzedniego dnia. Za wspólny pieniądz płacono 4,2760. Frank kosztował 3,5610 zł a dolar 3,4110 zł.