Niestety, choć same obniżki stóp procentowych to dobre wieści, mogą one również sygnalizować strach o pogarszający się stan globalnej koniunktury. Wygląda na to, że podczas wczorajszej sesji górę wzięły właśnie te obawy. W kolorze czerwonym sesję kończyły europejskie giełdy.
Zgodnie z oczekiwaniami inwestorów Europejski Bank Centralny obniżył stopy procentowe z poziomu 1,0 proc. do 0,75 proc. Płynność na rynkach postanowił poprawić również Bank Anglii, który zdecydował o wpompowaniu do gospodarki kolejnych 50 miliardów funtów. O ile oba te zdarzenia były już przez rynek antycypowane, o tyle decyzja Ludowego Banku Chin okazała się dla graczy giełdowych pewnym zaskoczeniem. Roczna stopa depozytowa została obniżona o 0,25 pkt proc., do poziomu 3 proc. Wygląda na to, że po długim czasie traktowania rezerw obowiązkowych jako podstawowego narzędzia polityki także Państwo Środka przyłączyło się do klubu krajów pomagających gospodarkom niższymi stopami procentowymi. Tańszy pieniądz oczywiście cieszy, jednak szybkie i sukcesywne obniżki stóp procentowych mogą sugerować, że dane makro, które spłyną z Chin w najbliższym czasie, będą gorsze od oczekiwań. Dobra strona medalu jest taka, że znajdzie to zapewne swoje odbicie także w inflacji, która spadnie w czerwcu do około 2,1–2,3 proc. Niemniej jednak jasne jest, że celem obniżek stóp na Dalekim Wschodzie było wywarcie presji na banki, aby rozruszać akcję kredytową. Jeżeli tak się nie stanie, niewykluczone, że zobaczymy dalsze luzowanie polityki monetarnej. Paradoksalnie, słabsza sytuacja gospodarcza może stać się katalizatorem, który wreszcie pozwoli rynkom akcji ubić solidne dno.