Niestety, trzeba uznać, że argumenty przemawiające za trwałym trendem wzrostowym nadal nie są najwyższej próby. Najważniejszym jest długość trwania bessy – mija już rok od rozpoczęcia fali zniżek w zeszłym roku. Po ostatnich publikacjach indeks PMI strefy euro jest już 12. miesiąc poniżej 50 pkt. Dla porównania w 2001 r. także był 12 miesięcy poniżej tej granicy, w 2008 r. – 16 miesięcy. Poza prostymi analogiami czasowymi trudno o dane lub wskaźniki wyprzedzające wskazujące na szybką poprawę koniunktury gospodarczej w Europie. Skala pesymizmu inwestorów, niskie obroty na giełdzie i zapaść rynku pierwotnego są także charakterystyczne dla dna bessy. Faktycznie, w obecnym cyklu można spodziewać się szybszego w czasie wyprzedzenia przez rynek akcji poprawy w sferze makro. Wynika to z ilości pieniądza „wpompowanego" przez banki centralne na rynki finansowe. Dodatkowo znaczne środki są obecnie ulokowane w skrajnie nisko oprocentowanych obligacjach największych gospodarek USA, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii celem uniknięcia ryzyka niż uzyskania jakiejś stopy zwrotu. W przypadku perspektywy poprawy koniunktury część tych środków będzie musiała zostać realokowana w inne klasy aktywów, w tym akcje, choćby ze względu na chęć ochrony przed inflacją, ale także w obawie o wzrost rentowności, czyli spadku cen obligacji. Niestety, nad rynkiem ciążą dwa poważne czynniki ryzyka, które nakazują ostrożność. Pierwszy to postępujący kryzys strefy euro. Jak do tej pory nie udało się ustabilizować sytuacji Hiszpanii. W efekcie wyjście Grecji ze strefy bez wywołania efektu domina jest bardzo ryzykowne. Kolejne rozwiązania dla Hiszpanii idą w dobrym kierunku, ale zbyt wolno. To prowadzi do wstrząsów rynkowych także w przypadku Włoch. Szansę na w miarę uporządkowane, choć nie bez perturbacji, wyjście Grecji ze strefy daje bardzo klarowne odizolowanie Hiszpanii od ataków spekulacyjnych, czyli zabezpieczenie jej sektora bankowego i finansowania obligacji rządowych. Ryzykiem jest zbyt wolne działanie Unii. Z kolei w ocenie analityków indeksy w USA znajdują się na poziomach dyskontujących QE3, a nie pogorszenie stanu gospodarki. W przypadku spadku ISM z obecnych już niskich poziomów, zwłaszcza ISM dla przemysłu, i braku QE3 zdecydowanie rośnie prawdopodobieństwo spadków w USA, które pociągnęłyby za sobą Europę. Te czynniki ryzyka, a zwłaszcza ciągle realny efekt domina w Europie, będą utrzymywać wysoką awersję do ryzyka i tym samym ograniczać ewentualne zwyżki cen akcji.