A to kolejny unijny szczyt, a to posiedzenia banków centralnych, a to próbowaliśmy czytać między wierszami przemówień prezesów banków centralnych. Niestety, oczekiwania były chybione, a światowe giełdy popadają w coraz większy marazm. Teraz wakacje dobiegają już końca, a my nadal próbujemy zgadnąć, co może wyrwać rynki, tym razem już z powakacyjnego marazmu. Teraz na ustach wszystkich jest Jackson Hole i piątkowe wystąpienie szefa Fedu Bena Bernanke, następne w kolejności jest posiedzenie EBC 6 września, jakby co to mamy jeszcze kolejne ważne daty we wrześniowym kalendarzu, gdyby wcześniejsze wydarzenia rozczarowały (a zachodzi bardzo duże prawdopodobieństwo, że tak będzie). Oczywiście wszystkie oczekiwania sprowadzają się do luzowania polityki pieniężnej. Na wszelki wypadek, gdyby jednak okazało się, że zapadnie jakaś decyzja w ciągu najbliższego miesiąca, która może zadowolić inwestorów giełdowych, to w zanadrzu niedźwiedzie mają jokera. Ten joker nazywa się „fiskalny klif", czyli zapowiadane na koniec roku wygaśnięcie ulg podatkowych w USA. Na razie o tym zdarzeniu się tylko wspomina, są pewne niewiadome w związku z wyborami prezydenckimi w USA, ale w zależności od potrzeb sprawa ta może być przez najbliższe kilka miesięcy używana jako „straszak" na giełdowe byki. Na razie rynki jednak są na małej fali wznoszącej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę stosunek inwestorów do ryzyka, co widoczne jest w coraz niższych rentownościach na przetargach obligacji (bardzo udany wtorkowy przetarg hiszpańskich bonów). Podsumowując jednym zdaniem – inwestorzy są pełni oczekiwań, a rynek ciągle jest na wakacjach.