Początek poniedziałkowych notowań na GPW wyglądał dość optymistycznie. WIG i WIG 20 rosły po 0,36 proc. odrabiając znaczną część piątkowych strat gdy nasz parkiet był najsłabszy na starym kontynencie. Kolejne kilkadziesiąt minut notowań przyniosło dalszą zwyżkę indeksów. W górę rynek zaczęły ciągnąć największe spółki choć na starcie największym wzięciem cieszyły się średnie firmy. Wśród liderów przedpołudniowej części notowań było drożejące o przeszło 2 proc. Pekao. Tyle samo zyskiwał też Lotos. Podobny przebieg miały notowania na Zachodzie. Niedużo brakowało, by szybko rosnący niemiecki DAX ustanowił nawet nowe roczne maksimum notowań.
Dobre nastroje na parkietach europejskich prysły o godz. 11 gdy okazało się, że produkcja przemysłowa w strefie euro w listopadzie skurczyła się o 0,3 proc. w porównaniu z wcześniejszym miesiącem. Analitycy oczekiwali 0,1-proc. odbicia. Wiadomość, potwierdzająca, że nadzieje na szybkie ożywienie gospodarcze w eurolandzie są mocno przesadzone, przełożyła się na spadki na giełdach naszego kontynentu. Nie miały gwałtownego charakteru. Indeksy zjeżdżały jednak coraz niżej i na większości rynków wróciły późnym popołudniem w okolice piątkowych zamknięć. Dopiero ostatnie kilkadziesiąt minut handlu przyniosło wyhamowanie wyprzedaży, mimo słabego początku notowań za oceanem.
Wykresy głównych indeksów warszawskiego parkietu wyglądały w poniedziałek bardzo podobnie jak giełd z zachodu. Po godz. 16 WIG 20 znalazł się nawet tuż poniżej poziomów obserwowanych na wcześniejszej sesji. Na zamknięciu zatrzymał się na wysokości 2560,14 pkt. co oznaczało 0,09-proc. wzrost. WIG zyskał 0,06 proc. do 47470,12 pkt. Przez cały dzień obroty wyniosły ponad 900 mln zł. W piątek było to 677 mln zł.
Największe obroty obserwowano na Pekao (189 mln zł), które należało też do najmocniej drożejących z WIG 20 (zwyżkowały o 3 proc.). Dużym zainteresowaniem cieszyły się też akcje Lotosu (wzrost o 2,5 proc.), JSW (1,9 proc.) i PKO BP (1,3 proc.). Słabo prezentowały się PZU, którego kurs spadł o 3 proc. i spadł poniżej 400 zł oraz Boryszewa (przecena o 1,75 proc.), który odwołał prognozę finansową na 2012 r. Z mniejszych firm bardzo dobrze prezentował się, drożejący o 18,9 proc., Sfinks. Rozczarowująco zachowywał się z kolei Complex, który potaniał o 7,1 proc.
Na rynku walutowym po przedpołudniowym osłabieniu złoty w kolejnych godzinach powoli odrabiał straty. W przypadku szwajcarskiego franka odrobił je ze sporą nawiązką. Helwecki pieniądz wieczorem kosztował 3,3590 zł czyli 0,4 proc. mniej niż w piątek. Dolar drożał o 0,2 proc. do 3,0810 zł a euro o 0,22 proc. do 4,1160 zł.