Nawet statystyka mówi o tym, że luty obok września jest najgorszym miesiącem w roku dla rynków giełdowych. O potrzebie korekty mogą świadczyć wskaźniki analizy technicznej, które sygnalizują względne wykupienie rynku, także patrząc na notowania „indeksu strachu", czyli wskaźnika VIX można się zastanawiać, czy aby inwestorzy na rynku amerykańskim nie są w zbyt dobrych humorach. Na razie tych dobrych humorów nie jest w stanie nic zepsuć, gdyż po publikacji wyników spółek za IV kwartał, które w większości były lepsze od prognoz, apetyty co do zwiększenia poziomów zysków na rok 2013 są spore. Szacuje się, że spółki z USA będą w stanie zwiększyć swoje zyski o około 20 proc.

Ben Bernanke i koledzy dalej rozrzucają dolary na lewo i prawo, co na pewno dla rynków giełdowych jest zjawiskiem korzystnym. Jeżeli popatrzeć także na wycenę spółek z S&P500, to okazuje się, że średni wskaźnik C/Z spadł do poziomu 15,4, co jest jednym z najniższych poziomów w ostatnich 25 latach. Jedynym niebezpieczeństwem wydają się politycy i powrót do odłożonych negocjacji w sprawie „klifu fiskalnego". Na razie więc nie spodziewałbym się jakiejś ostrej korekty na rynku amerykańskim, a raczej zatrzymania wzrostu, które zostanie wykorzystane do akumulacji akcji przed próbą wyniesienia indeksu S&P500 na nowe historyczne szczyty. Więc jest szansa jeszcze wsiąść do pociągu.