Spadki w Warszawie w ostatnich dwóch miesiącach były większe niż na Zachodzie, na co miała wpływ hamująca gospodarka, nadpodaż akcji i słabsze wyniki firm. Kluczowe w ostatnim tygodniu były wybory parlamentarne we Włoszech. Sondaże mówiące o osiągnięciu stabilnej władzy wywołały początkowo euforię na rynkach. Jednak już wstępne wyniki pokazały pat – w Sejmie wygrał faworyt rynków (centrolewica), a w Senacie dobry wynik uzyskała centroprawica Berlusconiego – na co rynki zareagowały wyprzedażą. Bardzo nerwowo zachowywały się rynki amerykańskie. Pomogły dopiero słowa Bena Bernanke. Rozwiał on obawy o szybkie wygaszanie programu QE3, mówiąc, że korzyści z programu skupu aktywów dla wzrostu gospodarczego i rynku pracy przewyższają potencjalne koszty. Coraz bardziej niepewne zakończenie korekty i brak oznak siły byków wzmocniły obóz niedźwiedzi. Ich udział wzrósł do poziomu 26,7 proc., czyli najwięcej od połowy listopada. Od początku roku odsetek osób, które oczekują odwrócenia wzrostowej tendencji i powrotu bessy na warszawski parkiet, wzrósł o 10,2 pkt proc. Do poziomów skrajnego marazmu jest jeszcze daleko, ale raczej ich nie osiągniemy, bo one miały miejsce w zupełnie innym otoczeniu makro. Czy oznacza to zbliżający się punkt zwrotny i zakończenie korekty?

Komentarz do wyników badania INI z tygodnia zakończonego 28.02