Wskazania Indeksu Nastrojów Inwestorów (INI) wydają się być wartościowym narzędziem prognozowania koniunktury, o czym można się było przekonać ostatnio, gdy 3 stycznia przewaga „byków" nad „niedźwiedziami" osiągnęła poziom +48,2 pkt, najwyższy od +53,6 pkt z 15 marca. W obu przypadkach takie wyskoki optymizmu skończyły się korektami cen akcji (w jeszcze poprzednim szczycie optymizmu w czerwcu 2011 r. saldo wyniosło +40 pkt). Ta rozpoczęta w czwartek 15 marca trwała 82 dni, od czasu rozpoczęcia w czwartek 3 stycznia obecnej korekty minęło już 91 dni. Obecne saldo w tym badaniu nastrojów jest najniższe od 2 sierpnia ub.r., a fakt, że WIG jest niecałe 12 proc. wyżej niż wtedy mógłby być interpretowany jako argument za tym, że trend na rynku akcji mamy jednak wzrostowy. Bardziej poprawne byłoby jednak sprawdzenie tego, kiedy w poprzednim cyklu 40-tygodniowym nastroje pogarszające się od czasu osiągnięcia szczytu w marcu ub.r. osiągnęły równie niski poziom jak obecnie. Stało się to 17 maja 2012 r., tyle że wtedy saldo spadło od razu do „dołkowego" poziomu -14,6 proc., co obecnym cyklu na razie nie nastąpiło. Ostatnia fala słabości krajowego rynku akcji zbiegła się w czasie z wyraźnym spadkiem cen surowców. Goldman Sachs Commodity Index (USD) znalazł się w środę na najniższym poziomie w tym roku. Ponieważ w okresie od początku 2009 r. współczynnik korelacji pomiędzy GSCI a MSCI Emerging Markets Index (USD) wynosił aż 0,89, więc tej zależności nie można się specjalnie dziwić.
Wczoraj bank centralny Japonii przedstawił swój bezprecedensowy plan podwojenia bazy monetarnej w Japonii w ciągu 2 lat, którego celem jest osiągnięcie 2 proc. celu inflacyjnego „tak szybko jak to tylko możliwe". Plan zakłada zakupy aktywów dokonywane w rocznym tempie 60-70 bln jenów (ponad 600 mld USD przy obecnym kursie). W okresie minionych 40 lat 2-letnia dynamika bazy monetarnej w Japonii raz osiągnęła ponad 75 proc. (w 1974 roku), a raz ponad 50 proc. w 2003 r. Nie widać tu jakiegoś oczywistego związku z cenami surowców (choć apogeum dynamiki bazy monetarnej w Japonii w 1974 r. pokryło się w czasie z ważnym wieloletnim szczytem cen surowców, a to z 2003 r. wyprzedziło o rok wybicie się GSCI do historycznych maksimów), ale fakt, że bank centralny Japonii wypowiedział deflacji najwyraźniej walkę „na śmierć i życie", z pewnością można interpretować jako jakiś argument za przełamaniem trwającego od 2011 r. marazmu na rynku surowców. Kwestią otwartą pozostaje czas tego przełamania. W poprzednim cyklu pokoleniowym ceny surowców ustanowiły dwa równorzędne szczyty odległe o 6 lat (1974, 1980), powtórzenie się tego scenariusza dałoby wtórny szczyt surowców w 2014 r. Ponieważ pokoleniowe bessy na rynku surowców zawsze zaczynają się wtedy, gdy Rosjanie organizują Igrzyska Olimpijskie, to 2014 r. jako początek kolejnej pasuje jak ulał.