Coraz bardziej prawdopodobne wystąpienie kolejnej fali zniżkowej, będącej drugą odsłoną korekty, jaka na światowych giełdach zaczęła się w II połowie maja, powinno sprowadzić kursy do atrakcyjnych poziomów.
Pomoże w tym rosnąca dominacja emocji na parkietach.
Widać wyraźnie, że inwestorzy mają skłonność do wyolbrzymiania sygnałów płynących ze strony banków centralnych.
Tak samo, jak przesadzona była wiara w pierwszych miesiącach tego roku, że ekspansywna polityka pieniężna może mocno pobudzić gospodarki i wywołać długą hossę na rynkach ryzykownych aktywów, tak teraz zbyt nerwowa wydaje się reakcja na potencjalne ograniczenie skupu aktywów w USA. Zresztą takiej nerwowości zdają się ulegać sami bankierzy centralni. Tak można odebrać rozważania szefa Banku Anglii na temat tego, jaką przyszłą politykę pieniężna wyceniają inwestorzy, czy coraz odważniejsze deklaracje szefa EBC odnośnie do choćby możliwości wprowadzenia ujemnej stopy depozytowej, wyznaczającej oprocentowanie środków banków komercyjnych składanych w banku centralnym. W podtekście obaj bankierzy centralni przyznawali, że perspektywy gospodarcze wciąż są niepewne. Zresztą potwierdza się to w prognozach globalnego wzrostu. Consensus Bloomberga na początku tego roku zakładał zwyżkę PKB o 2,4 proc., teraz jest to 2,1 proc.
Blado wypadły czerwcowe wskaźniki PMI, które w przypadku światowej gospodarki spadły do jednego z najniższych poziomów w ostatnich latach.