Początek dnia był niemrawy. WIG20 zaczął sesję od prawie 0,3 proc. przeceny. Jak się jednak okazało podaż nie miała argumentów aby sprowadzić indeks jeszcze niżej. Z każdą godziną handlu sytuacja na GPW zaczęła się bowiem poprawiać. Co prawda ciężko było mówić o szale zakupów, bardziej była to mozolna wspinaczka. Nie zmienia to jednak faktu, że już około godz. 11 WIG20 zaświecił się na zielono. Co więcej, kupujący poszli za ciosem. Dzięki temu do końca dnia na naszej giełdzie obserwowaliśmy wzrosty. W ostatecznym rozrachunku WIG20 zyskał 0,56 proc. Po raz kolejny błysnął indeks średnich spółek – mWIG40. Urósł o prawie 1,6 proc. sWIG80 zyskał niemal 0,7 proc. Od dłuższego czasu to właśnie średnie i małe firmy prezentują się lepiej od giełdowych „tuzów". Jak podkreślają analitycy wynika to z faktu, że koniunkturę w przypadku mWIG40 i sWIG80 nakręcają przede wszystkim krajowi gracze. Zagraniczni inwestorzy, którzy koncentrują się przede wszystkim na największych spółkach wciąż szerokim łukiem omijają giełdy krajów rozwijających się do których należy Polska.

Warto jednak zwrócić uwagę, że w środę warszawska giełda wyróżniała się na tle innych rynków. Niemiecki DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie tracił 0,5 proc. Tamtejszym inwestorom nie pomogły nawet lepsze od oczekiwań dane makroekonomiczne. Produkcja przemysłowa w Niemczech w czerwcu wzrosła o 2,4 proc. w stosunku do maja. Ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie 0,3 proc. Jak dodają eksperci dane te potwierdzają, że pod koniec drugiego kwartału największa gospodarka strefy euro przyspieszyła. Dlaczego więc DAX zachowywał się tak słabo? Powodem przeceny są dalsze spekulacje dotyczące ograniczenia skupu obligacji przez Rezerwę Federalną. Z tego też powodów od spadków zaczęła się również sesja w Stanach Zjednoczonych.

Wśród największych spółek naszego parkietu najwięcej w środę można było zarobić na walorach Lotosu. Podrożały one o 3,5 proc. Na drugim biegunie znalazły się akcje BRE Banku które potaniały o 1,7 proc.

Cały dzień stabilna sytuacja panowała na rynku walutowym. Po południu za dolara trzeba było zapłacić 3,16 zł zaś za euro 4,21 zł.