Programy luzowania monetarnego powoli przestawały być potrzebne: gospodarka ożywała, bezrobocie spadało, nieruchomości zaczynały drożeć, a system finansowy miał się dobrze. Miał poczucie dobrze wykonanej pracy. Przez te wszystkie lata udało mu się przeprowadzić Stany Zjednoczone przez potężny kryzys – inflacja, wbrew obawom niektórych, nie wybuchła, a dolar zachował wartość, mimo bezprecedensowo luźnej polityki monetarnej. I tylko ta ostania decyzja: czy zacząć ograniczać programy skupu obligacji?
– Jeśli tego nie zrobię, to zapamiętają mnie jako tego, kto potrafił tylko drukować – powiedział do siebie. Wiedział, że inflacja nie wybuchnie w najbliższych latach, więc nie bał się, że będzie kiedyś musiał się wstydzić poziomu cen. Nie będzie Alanem Greenspanem, którego mit prysł, gdy stało się jasne, że za długo utrzymywał zbyt niskie stopy procentowe. Ostatnie spadki cen surowców dodatkowo go uspokajały, gdy myślał o inflacji. Mógł się bać tylko tego, jak oceni go historia. Bo ocena współczesnych była dla niego jasna. Prezydent chętnie postawiłby mu pomnik. Z kolei od inwestorów nie doczekał się nawet słowa „dziękuję" – za to wysłuchiwał ostatnio pretensji, gdy wspomniał o ograniczaniu skupu obligacji. – Ta cholerna giełda oczekuje nie wiadomo czego. Jak dzieci, które na lunch dostały funt cukierków, a gdy nie dostaną jeszcze batonika na deser, to płaczą – pomyślał Ben.
Nie lubił ludzi z Wall Street. Większości z nich nazwiska Say czy Ricardo kojarzyły się najwyżej z futbolem, nie z ekonomią. Przerażała go beztroska, z którą ceny akcji pięły się w górę; 20-proc. wzrostu od początku roku?! Choćby dlatego należało jednak stopniowo rezygnować z programów QE. Ale z drugiej strony wpływ luźnej polityki monetarnej na realną gospodarkę był wciąż za mały. Bezrobocie spadało – lecz duża część spadku wynikała z tego, że część ludzi rezygnowała z szukania jakiejkolwiek pracy. Ostatnie dane z rynku pracy były kiepskie. A firmy nie miały taniego finansowania: rentowności obligacji skarbowych były niskie, ale solidne przedsiębiorstwa wciąż płaciły 6–7 proc. odsetek od długów. Miejsca pracy co prawda przenosiły się powoli z Dalekiego Wschodu do USA, lecz był to raczej skutek wzrostu kosztów pracy w Chinach niż poprawy warunków do inwestowania w Ameryce. Rynek nieruchomości odbijał się od dna; ale dno było tak głęboko, że trudno było uważać to za sukces. – Janet może przynajmniej zapytać męża, co ma robić – zamyślił się Ben. Janet Yellen, typowana na nową szefową Fed, jest żoną noblisty. Już choćby to sprawia, że ma duże szanse na nominację, większe niż Larry Summers czy Donald Kohn. Zresztą Larry Summers nie jest lubiany przez Demokratów, a Donald Kohn ma już 70 lat. To nie jest praca dla starych ludzi. Za oknem ktoś głośno puścił płytę Lou Reeda. Nowy Jork. Lou Reed nie pomógł Benowi w podjęciu decyzji, ale pozwolił zrelaksować się na moment.