Po tym, jak w środę WIG20 zyskał prawie 1,9 proc. część ekspertów twierdziła, że był to jednorazowy wybryk kupujących. Czwartkowa sesja zweryfikowała ich opinie. Już początek dnia pokazał, że chętnych do zakupów akcji nie brakuje. WIG20 na starcie zyskał 0,4 proc., a jak pokazały kolejny godziny najlepsze dopiero miało nadejść.

Inna sprawa, że naszemu rynkowi w udanym początku notowań pomogło otoczenie. Również bowiem inne europejskie parkiety zaczęły dzień od wzrostów. Zestawiając to z udaną sesją w Stanach Zjednoczonych przepis na sukces był gotowy. Trzeba było go tylko wprowadzić w życie. Na to też nie trzeba było długo czekać. Już po godz. 10 indeks największych spółek zyskiwał 1,5 proc. Również średnie i małe spółki notowały wzrosty. Podaż nie miała za bardzo pomysłu i chęci do ataku. Dlatego też przez kolejne godziny handlu upłynęły w zawieszeniu. Inwestorzy czekali na to, co zrobią gracze amerykańscy po otwarciu tamtego rynku. Ci przystąpili do odważnych zakupów. To był impuls do dalszego działania również w Europie. W ostatnich fragmentach sesji na GPW obserwowaliśmy zdecydowany atak popytu. WIG20 zaczął zyskiwać ponad 2 proc. Stało się więc jasne, że to będzie kolejny udany dzień. Pytanie brzmiało tylko ile zyska główny indeks. Ostatecznie wskaźnik największych spółek urósł o 2,3 proc. Kroku starały mu się dotrzymać także inne indeksy. mWIG40 zyskał prawie 1,8 proc. zaś sWIG80 1,1 proc. Co ważne po raz kolejny zwyżce towarzyszyły stosunkowo wysokie obroty. Na całym rynku wyniosły one prawie 1 mld zł.

Wzrosty na GPW mogą robić wrażenie. Co jednak mają powiedzieć inwestorzy w Rosji? Tamtejszy RTS zyskał prawie 9 proc. Zresztą kolor zielony całkowicie zdominował przebieg czwartkowej sesji na starym kontynencie. Niemiecki DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie zyskiwał 2,7 proc., zaś francuski CAC40 3,5 proc. Zdaniem ekspertów optymizm ostatnich dni to efekt rosnących szans na skup obligacji przez Europejski Bank Centralny.