Ponadto rynki zaskoczone zostały skalą inicjatywy i dlatego obserwować można było ich optymistyczną reakcję.

Głównym pytaniem przed dzisiejszą sesją nie było czy europejskie QE zostanie uruchomione, gdyż poszlaków, że tak się stanie, mieliśmy ostatnio aż nadto. Oś dyskusji miała przebiegać nad formą i skalą samych zakupów. Wczoraj po południu pojawił się przeciek mówiący o kwocie miesięcznych zakupów w wysokości 50 mld euro, które trwać miałyby do końca przyszłego roku. Rzeczywistość okazała się nieco okazalsza. Otóż comiesięczne zakupy mają wynosić 60 mld euro (w sumie z już wcześniej ogłoszonym programem skupu obligacji zabezpieczonych oraz ABS'ów) i trwać przynajmniej do września 2016, ale z możliwością przedłużenia programu, gdyby inflacja nie wróciła do celu. De facto inwestorzy otrzymali więc wiadomość o skupie nieco większym od oczekiwań i jego otwartej strukturze, czyli na już zadeklarowanych zakupach w kwocie 1 140 mld euro może się nie skończyć. To z pewnością było posunięcie odważne i nieźle wyreżyserowane, gdyż trudno uwierzyć, żeby Mario Draghi nie stał za wcześniejszymi „przeciekami".

Jak wspomniana decyzja wpłynęła na zachowanie cen aktywów? W skrócie należy powiedzieć, że zastosowania nie miała zasada „kupuj plotki, sprzedawaj fakt". Przed samą decyzją o tej maksymie mówiło sporo osób, gdyż wiadomo było, że już od pewnego czasu inwestorzy spodziewali się i grali pod uruchomienie programu QE. Mario Drgahi zaskoczył jednak na tyle, że euro dalej się osłabiło, a ceny obligacji wzrosły (nowe historyczne minima rentowności w Hiszpanii). W przypadku akcji sytuacja była bardziej skomplikowana, gdyż początkowo obserwowano pokaźne zwyżki, które później zostały oddane, ale tylko po to, by przy przed końcem sesji byki ponownie uderzyły i doprowadziły do pokaźnych wzrostów nie tylko w Europie, ale również na GPW. Główny indeks WIG20 wzrósł o ponad 1%, a pomocne ku temu było odreagowani cen akcji banków. Tym samym z pozytywnymi nastrojami weszliśmy w nową erę europejskiej bankowości centralnej. Frankowicze jednak specjalnie cieszyć się nie będą, gdyż mimo umocnienia się złotego względem euro, frank pozostaje bardzo silny.

Łukasz Bugaj, CFA