Mimo neutralnego otwarcia już po kilkudziesięciu minutach wiodące parkiety europejskie notowały głębokie, przekraczające 1 proc., przeceny. Wczesnym popołudniem inwestorzy uznali jednak, że grecki pat, który zresztą trwa już od wielu tygodni, nie jest niczym strasznym i wrócili do kupowania akcji. Popyt był bardzo agresywny, a kapitał zaangażowany w nabywanie papierów wartościowych – spory. Skutkowało to szybkimi zwyżkami indeksów, które dodatkowo napędzał zielony początek handlu w Nowym Jorku, gdzie indeks S&P500 zaraz po starcie pobił rekord hossy, mimo rozczarowujących informacji o kwietniowej koniunkturze w amerykańskim sektorze usług.

Warszawa od startu wyróżniała się siłą na tle innych rynków europejskich. Jeszcze rano WIG20 wspiął się ponad 1 proc. powyżej piątkowego zamknięcia i pozostał na tej wysokości aż do zamknięcia. Na finiszu zatrzymał się na poziomie 2549,40 pkt, co oznaczało 1,2-proc. wzrost. To oznacza, że indeks blue chipów otarł się (w ciągu dnia był nawet sporo wyżej) o lokalny szczyt z sierpnia ub.r. na poziomie 2551 pkt. Indeks WIG radził sobie nieco słabiej. Zyskał 0,96 proc., do 57 060,97 pkt. Kiepsko wypadły średnie firmy, które podrożały przeciętnie o 0,66 proc. Nie najlepszy dzień miały małe spółki. Indeks sWIG80 stracił 0,04 proc. Przez cały dzień właściciela w Warszawie zmieniły akcje za 1,03 mld zł.

Liderem obrotów (185 mln zł) był KGHM, którego akcje podrożały o 3,1 proc. Jeszcze więcej, aż 4,2 proc., zyskał PKN Orlen. Z grona ekstraklasy tylko cztery spółki finiszowały pod kreską. Najsłabiej, taniejąc 2,3 proc., prezentowało się PGE. Liderem spadków na szerokim rynku była z kolei przeceniona o 6 proc. Czerwona Torebka. Najwięcej powodów do zadowolenia mieli z kolei właściciele Medicalgorithmics, których portfele powiększyły się o 6,7 proc.

[email protected]