WIG20 notowania rozpoczął przy czwartkowym poziomie zamknięcia notowań. Mijały kolejne godziny handlu, a sytuacja na GPW nie ulegała zmianie. Byliśmy świadkami męczącego przeciągania liny między popytem a podażą. Na szczęście w drugiej części dnia byki zaczęły przeważać. Pomogły im m.in. dane ze Stanów Zjednoczonych. Indeks Chicago PMI osiągnął w lipcu wartość 54,7 pkt, podczas gdy oczekiwano odczytu na poziomie 50,5 pkt. Tak duża rozbieżność przysłoniła nieco gorszy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan. Popyt im bliżej końca sesji, tym większą miał ochotę do dalszej aktywności. Efekty tego było widać jak na dłoni. O godz. 16 indeks największych spółek zyskiwał już ponad 1 proc. Dobrych nastrojów nic już nie było w stanie zepsuć. W ostatecznym rozrachunku WIG20 urósł 1,8 proc. Na zielono świeciły też indeksy średnich i małych firm. mWIG40 zyskał 1,05 proc., a sWIG80 0,3 proc. Obroty na całym rynku osiągnęły poziom prawie 1 mld zł. Warto podkreślić, że nasz rynek w piątek był jednym z najsilniejszych w całej Europie. Niemiecki DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie był 0,2 proc. pod kreską. Francuski CAC40 zyskiwał 0,4 proc., a londyński FTSE100 0,5 proc.

Nawet jednak udana piątkowa sesja nie zmieniła obrazu całego naszego rynku w lipcu. Niestety, w jego trakcie dominowała przede wszystkim podaż. WIG20 cały miesiąc zakończył prawie 3-proc. spadkiem. W dużej mierze odpowiadają za to politycy, którzy swoimi obietnicami przedwyborczymi nieraz wstrząsnęli naszym rynkiem. Niewykluczone, że podobnie będzie w kolejnych tygodniach. Wybory parlamentarne zaplanowane są dopiero na październik i do tego czasu jeszcze nieraz usłyszymy rewolucyjne zapowiedzi polityków, które będą miały wpływ także na decyzje inwestorów.

[email protected]