Od czasu rozpowszechnienia się pod koniec lat 90. opracowań na temat tzw. efektu Halloween, jego skuteczność nawet się zwiększyła. Oznacza to, że właśnie rozpoczęte zimowe półrocze witane powinno być przez inwestorów z nieskrywaną radością. To pomiędzy listopadem a kwietniem bowiem doświadczyć powinni największych stóp zwrotu ze swoich inwestycji, które później, zgodnie z powiedzeniem „sell in May and go away", znajdą się pod presją. Na GPW tegoroczne negatywne doświadczenie miesięcy letnich było szczególnie dotkliwe. W przypadku indeksu WIG20 ostatnim wzrostowym miesiącem był kwiecień, a od maja rozpoczęła się czarna seria nieprzerwanych miesięcznych spadków. By znaleźć podobnie długą ilość kolejnych stratnych miesięcy, trzeba się cofnąć aż do 2000 roku, choć samo porównanie nie jest najszczęśliwsze, gdyż wówczas zniżki ostatecznie rozciągnęły się na osiem miesięcy, a dwa ostatnie były najsłabsze, przynosząc spadki o odpowiednio 11,7 proc. i 7,1 proc. Wówczas pękała jednak bańka internetowa, co tłumaczyło uporczywość podaży. Aktualnie winą za spadki obarczyć można splot negatywnych czynników związanych z rynkami wschodzącymi i lokalną polityką. Patrząc na zachowanie indeksu MSCI Emerging Markets, widać od października poprawę, której nie zdołał nawet przerwać jastrzębi komunikat FOMC. Tym samym otoczenie przestało działać na niekorzyść byków, ale problem lokalny wraz z poznaniem wyniku wyborów nie uległ rozwiązaniu. Po obserwowanych w ostatnim czasie śladowych obrotach widać wyraźnie, że okres niepewności wciąż trwa i skutecznie hamuje poważny popyt na akcje. Tym samym krajowe blue chips zamarły w okolicach tegorocznych minimów, podczas gdy amerykański indeks S&P500 sprawnie od nich się odbił i mierzy się z okolicami historycznych maksimów. Wydaje się, że wszystkie tegoroczne „trupy z szaf" już powypadały i straszyć inwestorów na arenie globalnej nie powinny. Rozpoczął się również korzystny z sezonowego punktu widzenia okres faworyzujący akcyjne inwestycje. Tym samym perspektywy na dwa ostatnie miesiące są optymistyczne i lokalnie psuje je tylko, albo aż, polityczna niepewność. W tym kontekście problemem jest również wielkość GPW, która sprawia, że inwestorzy zagraniczni mogą się spokojnie obejść bez polskich akcji w portfelach. Zadanie dla nowego rządu jest więc takie, by ich przekonać, żeby tego nie robili.