Mimo całkiem sprzyjającego otoczenia, inwestorzy nie tylko nie podjęli żadnej próby odwrócenia niekorzystnego biegu rynkowych wydarzeń, ale z każdą kolejna godziną przewaga podaży była coraz bardziej zauważalna. WIG20 zatrzymał się dopiero 1,06 proc. pod kreską, lądując w okolicach tegorocznego dołka. To niestety dobitnie świadczy o słabości naszego rynku, którego nie ma właściwie kto bronić. Warto zauważyć, że przecena indeksów w Warszawie kontrastowała z kolorem zielonym na zachodnioeuropejskich rynkach akcji. Krajowi inwestorzy pozostali obojętni na pozytywne impulsy z rozwiniętych rynków akcji, gdzie nie brakowało chętnych do akumulowania akcji zachęconych perspektywą rozszerzenia programu skupu aktywów przez EBC. W rezultacie główne wskaźniki giełdowe we Frankfurcie czy Paryżu nie miały większych problemów, by zamknąć się na plusach.
Ostatnie sesje nie pozwalają patrzeć na warszawski parkiet z optymizmem. Ciążące nad naszym rynkiem ryzyko polityczno-regulacyjne, które wisi na kluczowymi sektorami naszego rynku, nie zachęca bowiem do zakupów. Niestety, bez dopływu świeżego kapitału z zagranicy bardziej prawdopodobne wydaje się dalsze osuwanie się indeksu WIG20 w stronę psychologicznej bariery 2000 pkt. Tym bardziej, że wiele dotyczenia pozostawia aktywność krajowych inwestorów. Dla przykładu w trakcie czwartkowej sesji właścicieli zmieniły akcje o wartości niewiele ponad 600 mln zł.
Największym ciężarem dla krajowych indeksów były przecenione o blisko 3,3 proc. akcje KGHM, w który uderzyły spadające ceny miedzi. Sprzedający uaktywnili się również na walorach PGE i LPP. Po kreską w komplecie zakończyły czwartkowe notowania banki. Negatywnym nastrojom skutecznie oparły się m. in. walory Bogdanki i Tauronu. Przecenie skutecznie oparł się segment spółek o mniejszej kapitalizacji. Indeks mWIG40 zyskał na zamknięciu 0,17 proc., a sWIG80 stracił jedynie 0,18 proc.