W pierwszej fazie sesji rynek kontynuował przecenę, by w kolejnych godzinach dwa razy przekroczyć próg paniki i osuwać się na południe właściwie bez obecności popytu. W istocie dzięki południowemu tąpnięciu, które odebrało indeksowi 25 punktów i kolejnym skoku przed 15:00 WIG20 znalazł się w pobliżu 1800 pkt., gdzie pojawiła się krótka półgodzinna konsolidacja. Finałowe 90 minut przyniósł prawdziwy przemarsz byków, który przesunął indeks o całą rozpiętość sesji i z 1807 pkt. zrobiło się 1868 pkt. Bilansem jest sesja skromnej zmiany indeksu WIG20, która kryje w sobie poprzedzający ją spadek o około 3 procent i mocne odbudowanie się rynku oraz zakupy akcji właściwie na wyścigi. Gracze dłużej obecni na rynku nazywają takie sesje dniami przesilenia, które przynoszą zarówno panikę sprzedających, jak i euforyczne kupno. Wszystko podlane podręcznikowym wzrostem aktywności, która była najwyższa w zakończonym tygodniu. Zwolennicy formacji świecowych muszą jednak pamiętać, iż dzisiejsze rozdanie musi znaleźć potwierdzenie na kolejnej sesji, która wyśle sygnał zwrotu w trendzie. Z perspektywy tygodniowej, w której WIG20 stracił 3,5 procent, rynek pozostaje w siedmiomiesięcznym trendzie spadkowym. Linia trendu zalega dziś w rejonie połamanych wsparć w okolicach 2000 pkt. i to tam rynek przejdzie prawdziwy test swojej siły. Bez wątpienia fundament pod powrót w rejon 2000 pkt. został zbudowany, ale oczekiwanie, iż trend, który odebrał indeksowi około 750 punktów, skończy się prostym odbiciem typu V jest na dziś zbyt optymistyczne. Starczy przypomnieć, iż pięciomiesięczna fala spadkowa z 2011 roku przerodziła się w blisko roczną konsolidację. Niemniej, w bliskiej przeszłości rynek największych spółek na GPW nie równie mocnego wskazania, iż na parkiecie pojawiły się układ sprzyjający poważnej korekcie dynamicznej fali spadkowej.
Adam Stańczak
e-mail: [email protected]