CDM Pekao

Czwartek nie przyniósł istotnej zmiany ogólnego obrazu światowych rynków akcji, proporcje pomiędzy rynkami zwyżkującymi i spadającymi oraz skala zmian były zbliżone do środowych. Wczoraj nastąpiły jedynie pewne przesunięcia w preferencjach regionalnych inwestorów, a zakończenie dnia na amerykańskich rynkach akcji było pozytywne, większość indeksów za oceanem zakończyło handel umiarkowanymi wzrostami. Rynek surowców, towarów i metali ponownie wykazał relatywnie większą, niż rynek akcji, zmianę nastawienia inwestorów, co z jednej strony było efektem ruchów na rynku FX, w szczególności wzrostu siły relatywnej USD do większości pozostałych walut, w tym walut EM, a z drugiej strony było efektem rosnącej nerwowości rynków w związku ze zbliżającym się posiedzeniem OMCFed. Początek dnia na giełdach azjatyckich tak jak w środę przyniósł mieszane zmiany indeksów giełdowych i przewagę spadków, zmniejszyła się nieco dynamika rynków. W Europie nastroje inwestorów były zmienne, ale ostatecznie dzień zakończył się wyraźną przewagą giełd zniżkujących, chociaż podobnie jak w Azji dynamika giełd zmalała. Wczoraj regionalnymi i globalnymi liderami były, najsłabsze w środę, giełdy w Atenach i Warszawie, tak jak w środę z odmiennych powodów. Zaskakujący wzrost relatywnej siły GPW był zasługą silnych wzrostów cen giełdowych banków, co byłe efektem publikacji jednego z dzienników zajmującego się rynkiem kapitałowym na temat prac nad ustawą dotyczącą kredytów hipotecznych nominowanych w walutach obcych, według której temat „frankowiczów" z różnych względów „schodzi na drugi plan". W Efekcie nieoficjalnych informacji zawartych w publikacji akcje giełdowych banków wczoraj dosłownie eksplodowały, trwałość zmiany optyki inwestorów jest trudna do oszacowania, ale skala tegorocznej przeceny banków jest czynnikiem sprzyjającym znaczącemu odreagowaniu.

Adrian Górniak, DM BDM

Dzięki mocnym wzrostom sektora bankowego i energetycznego blue chipy wreszcie mocno odbiły, zyskując wczoraj 1,5% (zamknęliśmy się nieco poniżej 1800 pkt). Słabiej wypadły natomiast MiS-ie. Spokojnie było w Europie, gdzie DAX wzrósł jedynie o 0,1%. Lekkie wzrosty zanotowały indeksy za oceanem – S&P500 wzrósł o 0,2%, a Nasdaq o 0,5%. W Azji większość rynków świeciła dziś na czerwono, wyłamało się z tego tokijskie Nikkei, które wzrosło o 1,0%.Na rynku surowcowym dosyć mocne odbicie notuje miedź, lekko rośnie również ropa (jednak w ujęciu tygodniowym zauważalny jest istotny spadek). Słabiej wypadają natomiast kontrakty na europejskie indeksy – futures na DAX tracą po ok. 0,2%. Zyskują natomiast kontrakty na amerykańskie indeksy (po ok. 0,1-0,2%). Dzisiejszy kalendarz makro jest niemal pusty – nad ranem poznaliśmy odczyt inflacji konsumenckiej w Niemczech, a po południu opublikowane zostanę wyniki sprzedaży detalicznej w USA. Uwaga inwestorów będzie z pewnością zwrócona na przyszłotygodniowe posiedzenie FEDu i mające tam zapaść decyzje (ponad ¾ traderów oczekuje zwiększenia kosztu kredytu). Piątkowa sesja na GPW zapewne będzie uzależniona od kontynuacji ruchu w sektorze bankowym i energetyce, a jeśli to się uda również dziś, to zapewne rynek pójdzie ponownie w górę. W przeciwnym razie możemy dalej tkwić w spadkowym trendzie, który w przypadku blue chipów utrzymuje się już od dłuższego czasu.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

Wall Street miała w czwartek spory problem. Kolejny spadek zwiększałby prawdopodobieństwo powstania podwójnego dna, a wzrost (spory) znacznie by zmniejszał prawdopodobieństwo realizacji tego „niedźwiedziego" scenariusza. Niespecjalnie mogły pomóc publikowane raporty makro. Jak zwykle w czwartek opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że w ostatnim tygodniu złożono 282 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 266 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych delikatnie wzrosła. To dość ważne dane, ale zostały zlekceważone, bo podwyżka jest już przesądzona. Na Wall Street od początku sesji panowała duża zmienność. Indeks S&P 500 zmieniała się w takt zmiany cen ropy. Obóz byków bardzo chciał wypracować sensowne odbicie, ale w pierwszej części sesji każdy wzrost był kontrowany. Od połowy sesji byki panowały na parkiecie (mimo spadku ceny ropy), ale końcówka była słaba, a dzień zakończył się jedynie mikro-zwyżką. Nie zmniejszyło się znowu prawdopodobieństwo utworzenia podwójnego szczytu. GPW rozpoczęła czwartkową sesję bardzo optymistycznie – WIG20 szybko zyskał jeden procent. Po dwóch godzinach było to już dwa procent. Skąd ten optymizm? To proste. Po pierwsze tym razem mocno drożały już wszystkie spółki energetyczne – było to nadal pokłosie środowej wypowiedzi ministra Krzysztofa Tchórzewskiego. Po drugie poniedziałkowa prasa zajęła się sprawą kredytów walutowych. Dowiedzieliśmy się, że dla ministerstwa finansów ta sprawa ma niski priorytet, że być może kwestia przewalutowania przesunięta zostanie nawet na 2017, a przede wszystkim, że ministerstwo zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji sektora bankowego. Co prawda nie były to wypowiedzi rządowe, ale wystarczyły, żeby doprowadzić do mocnych wzrostów cen banków zaangażowanych w kredyty walutowe. Wzrosty cen w sektorze bankowym i energetycznym pomagały też szerokiemu rynkowi. Blisko półtora procent zyskiwał WIG, a niewiele mniej MWIG40. Po południu WIG20 zaczął się osuwać, ale niedźwiedzie była za słabe do większego zepchnięcia indeksu. Jednak MWIG40 zyskiwał nieznacznie, a zakończył sesję mikroskopijnym spadkiem. WIG20 doczołgał się do końca sesji na mniej więcej tym samym poziomie, który osiągnął koło południa – zyskał 1,45%. Trudno to uznać za zwrot pozwalający na twierdzenie, że dno zostało osiągnięte.