Flagowy WIG20 na finiszu rósł 3,59 proc., co stanowi najlepszy wynik w tym roku. Indeks 20 największych spółek był zarazem jednym z najlepszych w całej Europie, ustępując jedynie rosyjskiemu RTS oraz norweskiemu OSE All Share.

Najlepszym potwierdzeniem siły popytu jest statystyka obrazująca aktywność inwestorów – w ciągu całego dnia wartość obrotów akcjami blue chips przekroczyła 900 mln zł. Wypada przy tym zauważyć, że obroty rozłożyły się dość równomiernie, co nie jest powszechną regułą.

Motorem napędowym dla całego rynku był sektor bankowy, co może być oznaką wzmożonej aktywności zagranicy. W ciągu dnia najmocniej – bo aż o 6-7 proc. – drożały papiery BZWBK oraz mBanku. Po publikacji wyników za IV kwartał mocno rósł kurs Handlowego. Silnym punktem był także KGHM. Lubińskiemu koncernowi pomogła zwyżka cen miedzi oraz odbicie kursów europejskich spółek surowcowych, w tym m.in. szwajcarskiego Glencore. Mocno drożały także papiery m.in. Orlenu. Powody do zadowolenia mają akcjonariusze firm odzieżowych CCC i LPP. W segmencie blue chips na czerwono świeciły jedynie notowania Energi oraz Tauronu.

Na szerokim rynku brylowały spółki zajmujące się produkcją maszyn górniczych. Papiery Kopeksu oraz Bumechu zyskiwały kilkanaście procent, przy ponadprzeciętnych obrotach. Część ekspertów wiąże tak silne wzrosty kursów z ogłoszonym we wtorek przez polski rząd planem rozwoju kraju. Znalazł się tam program „Polski kombajn górniczy", który ma na celu zdobycie przez polski przemysł istotnej pozycji na globalnym rynku maszyn górniczych i budowlanych. Zakładanym efektem przeprowadzonego programu ma być poprawa kooperacji w sektorach współpracujących z górnictwem.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Środowa postawa warszawskiej giełdy stanowi jedynie promyczek nadziei dla akcjonariuszy większości mocno przecenionych spółek. Liczby mówią same za siebie: tegoroczna stopa zwrotu z indeksu największych spółek oscyluje wokół zera. W dłuższym horyzoncie czasowym jest zdecydowanie gorzej. Liczą od zeszłorocznych, wiosennych maksimów WIG20 stracił 27 proc., co pozwala mówić o rynku niedźwiedzia. Statystyki dla „szerokiego rynku" również są alarmujące. Od początku roku WIG spadł o 1,5 proc., a od ubiegłorocznych szczytów aż o 20 proc. Nad warszawskim rynkiem nadal ciąży wiele ryzyk w postaci m.in. podatku bankowego, kwestii przewalutowania kredytów frankowych czy potencjalnego demontażu Otwartych Funduszy Emerytalnych.