Po mocnym, czwartkowym wzroście WIG20 o blisko 3 procent, który stał w kontrze do skromnych zmian indeksów na rynkach bazowych, konsolidacyjne wyciszenie było łatwe do wykreowania. W istocie już na starcie sesji WIG20 zanotował kosmetyczne przesunięcie, które był powieleniem analogicznych ruchów na rynkach azjatyckich i skromnych zmian indeksów europejskich. Wspólnym mianownikiem solidarnego z bazą dryfu stało się oczekiwanie na comiesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy, który jest jednym z ostatnich ważnych odczytów makro przed zbliżającym się posiedzeniem Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. W przypadku GPW zaowocowało to trendem bocznym, który przez pięć pierwszych godzin mroził WIG20 w okolicach 1880 pkt. Z perspektywy finału sesji doskonale widać, iż rozdanie zostało w całości podporządkowane danym z USA. Jedyny ważny ruch w trakcie dnia miał miejsce po 14:30, kiedy pod presją rynków bazowych, WIG20 wybił się z długiej konsolidacji. W finale straty związane z dwuznacznością danych amerykańskich – lepszy od oczekiwań odczyt liczby etatów, ale słaba zmiana dynamiki płac – zostały odrobione i WIG20 skończył dzień ledwie cztery punkty poniżej otwarcia i -0,2 procent niżej od czwartkowego zamknięcia. Znacznie lepiej prezentuje się bilans tygodniowy, w którym WIG20 zyskał 1,6 procent. Zwyżce zbudowanej na wczorajszym ataku popytu towarzyszy naruszenie linii trendu spadkowego, która prowadzi wykres od maja zeszłego roku. Do pełnego przesilenia brakuje wybicia z konsolidacji, której górnym ograniczeniem jest rejon 1880 pkt. Uwzględniając jednak siłę rynku okazaną na sesji czwartkowej trudno nie oczekiwać kolejnej próby pokonania strefy 1880-1900 pkt., co pozwoli spoglądać w rejon 2000 pkt.

Adam Stańczak

e-mail: [email protected]