Najważniejsze z nich odbyło się za oceanem. Zgodnie z oczekiwaniami, amerykański bank centralny nie zdecydował się na zmianę poziomu stóp procentowych. Zaskoczeniem był jednak bardziej „gołębi" ton komunikatu po posiedzeniu, w którym zwrócono uwagę na czynniki ryzyka płynące z globalnej gospodarki i rynków finansowych.

Zagrożenia te wpłynęły na prognozy wzrostu PKB i inflacji, które dla 2016 r. zostały zrewidowane nieznacznie w dół. Obniżona została także prognoza poziomu bezrobocia na lata 2017 i 2018. W konsekwencji zmalała także chęć Fedu do dalszego zacieśniania polityki pieniężnej w USA – co prawda nadal zapowiadane jest jej stopniowe zaostrzanie, jednak harmonogram oraz skala ewentualnych podwyżek uzależnione będą od stanu gospodarki. Taka informacja nie mogła pozostać bez wpływu na oczekiwania rynkowe – obecnie mediana wskazuje na dwie podwyżki po 0,25 pkt proc., podczas gdy w grudniu były to jeszcze cztery.

Wall Street zareagowała wyraźną zwyżką a indeks S&P500 wybił się z kilkudniowej konsolidacji pomiędzy 2005 a 2025 pkt. To otwiera drogę do dalszej zwyżki tego indeksu, nawet w okolice 2080 pkt. Istnieje ryzyko ruchu powrotnego do górnego ograniczenia wspomnianego kanału – jednak przy panującej euforii, w krótkim terminie nie powinno się ono przerodzić w większą (niż tylko korekta) reakcję podaży.