CDM Pekao
Niestety poniedziałek przyniósł kontynuację dominacji podaży na rynkach akcji, zwłaszcza europejskich, początek dnia był optymistyczny i rodził nadzieje na chociażby umiarkowane odreagowanie piątkowych spadków, jednak okazały się one płonne. Na azjatyckich rynkach akcji przeważały wzrosty, a najmocniejszy był rynek japoński, którego główny indeks NIKKEI 225 zwyżkował o 2,4% i był najmocniejszym indeksem na świecie, co jednak w porównaniu do piątkowego spadku o blisko 8% było skromnym odreagowaniem. Jednak w porównaniu z sytuacją na giełdach europejskich i tak Azja wypadła bardzo dobrze. Początek handlu w Europie przyniósł mieszane otwarcia w okolicach piątkowych zamknięć, jednak dosyć szybko podaż przejęła kontrolę nad większością giełd na naszym kontynencie i ceny akcji oraz indeksy giełdowe systematycznie obniżały swoje poziomy. Początkowo wyróżniały się in minus mocno zniżkujące giełdy skandynawskie i krajów bałtyckich, w trakcie dnia do grona outsiderów dołączyły giełdy zachodnioeuropejskie z giełda londyńska na czele. Szeroki indeks giełdy londyńskiej FTSE 250 zniżkował w poniedziałek o 7% po spadku o 7,2% w piątek. Słabo zachowały się giełdy w Mediolanie, Frankfurcie i Paryżu. Wczoraj podobnie jak w piątek w Europie najsłabiej wypadły banki i generalnie sektor finansowy. Na rynku walutowym poniedziałek był zdecydowanie spokojniejszy niż piątek ale tak jak w piątek najsłabszą walutą spośród głównych walut rezerwowych był brytyjski funt, który po początkowych wzrostach osłabił się do USD o 3,2% i znalazł się na poziomie najniższym od 1985 roku. Z kolei najsilniejszą walutą był JPY, co sygnalizowało dalszy systemowy wzrost awersji do ryzyka. Zakończenie dnia na amerykańskich rynkach akcji było jednoznacznie negatywne.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street musiała w poniedziałek zadecydować, czy opanowuje nerwy i pomaga innym giełdom akcji (szczególnie europejskim, które nadal przeżywały referendum), czy ulega nastrojom płynącym z giełd europejskich.
Rozpoczęliśmy tydzień publikacją wstępnego indeksu PMI (za czerwiec) dla sektora usług w USA. Dane istotne, ale reakcja rynków oczywiście była żadna. Odnotujmy tylko, że indeks wyniósł 51,3 pkt. (oczekiwano, że wzrośnie z 51,3 na 52 pkt.).
Wall Street rozpoczęła sesję niedużym spadkiem indeksów, ale prawie natychmiast, systematycznie zaczęły się one osuwać. Szkodziły nastroje przeniesione z Europy, duży spadek ceny ropy i mocniejsze euro. Chyba najbardziej szkodził po prostu polityczny chaos. Pomysły w Europie mnożyły się jak króliki, a politycy w Wielkiej Brytanii wyglądali na ogłuszonych. Nie pomagało też to, że agencja ratingowa S&P obniżyła rating Wlk. Brytanii do AA z AAA.
Na konferencji Merkel – Hollande – Renzi (Niemcy, Francja, Włochy) poinformowano, że ta trójka nie chce żadnych pre-negocjacji z UK. Wielka Brytania musi złożyć notyfikację o chęci opuszczenia UE i wtedy rozpoczną się dwuletnie negocjacje. Słuszny i ciekawy ruch zmuszający UK do działania, ale taki, który rynkom nie mógł się spodobać.