CDM Pekao

Początek tygodnia na rynkach akcji przyniósł pogorszenie nastrojów i dominację podaży. Przy mieszanych zmianach głównych indeksów giełdowych zdecydowaną przewagę liczebną miały indeksy zniżkujące, a grono rynków zwyżkujących było bardzo wąskie. Jednocześnie jednak dynamika rynków tak jak przez cały miniony tydzień, poza pojedynczymi wyjątkami, była mała. Właśnie jednym z takich wyjątków była giełda tokijska, której główny indeks NIKKEI 225 wzrósł aż o 2,3% i był to wczoraj najsilniejszy rynek akcji. Wzrosty na giełdzie w Japonii były reakcją na zapowiedź szefa BoJ o zwiększeniu działań stymulujących japońską gospodarkę w przypadku zajścia takiej konieczności. Bez wątpienia głównym czynnikiem dyskontowanym przez rynki były wystąpienia szefowej Fed Jant Yellen i jej zastępcy Stanley'a Fisher'a. W konsekwencji tych wypowiedzi, interpretowanych jako przybliżenie perspektywy kolejnej podwyżki stóp procentowych, nastąpiło dalsze umocnienie USD, a implikowane prawdopodobieństwa podwyżek stóp procentowych Fed jeszcze w tym roku silnie wzrosły. Prawdopodobieństwo podwyżki na grudniowym posiedzeniu wynosi obecnie już bisko 64%. Pomimo osłabienia się EUR do większości pozostałych walut, w tym do USD, europejskie giełdy wypadły wczoraj najsłabiej. Niepracujące z powodu święta londyńskie City dodatkowo wpłynęło na osłabienie aktywności inwestorów popytu na akcje na naszym kontynencie. Opublikowane po południu wskaźniki makro z USA potwierdziły poprawę sytuacji za Oceanem. Wydatki osobiste w lipcu wzrosły (m/m) czwarty miesiąc z rzędu, i to pomimo pozytywnej rewizji odczytu za czerwiec, co było efektem miedzy innymi dalszego wzrostu dochodów osobistych Amerykanów. Zakończenie dnia na rynkach akcji za oceanem było pozytywne, chociaż skala wzrostów była mała. Ze szczególną uwagą należy w kolejnych dniach obserwować dane z USA, które mogą dostarczyć dalszych wskazówek co do terminu podwyżek stóp procentowych.

Piotr Neidek, DM mBank

Poniedziałek tym razem przyniósł poprawę notowań MSCI EM jednakże na koniec dnia indeks ten nie zdołał wrócić nad strefę punktową, pod którą ześlizgnął się w ostatni piątek. Na wykresie wciąż widać niepokojące spadkowe struktury, które jak na razie odpowiedzialne są jedynie na lokalną korektę, jednakże ich obecność znacząco osłabia apetyt inwestorów na aktywa z rynków rozwijających się, do których należy GPW. Warszawskie indeksy przestały brylować pośród pozostałych benchmarków i chociaż WIG20 od dłuższego czasu powala na kolana swoją słabością, to jednak mWIG40 oraz sWIG80 jeszcze do piątku zachwycały swoją siłą. Wczoraj jednak benchmark maluchów zamknął się pod kreską tracąc w ciągu sesji najwięcej od pierwszej dekady lipca i chociaż w ostatnich dniach udało mu się pokonać zeszłoroczne maksima, to jednak wyhamowanie aprecjacji na wysokości górnego kanału wzrostowego łączącego kluczowe tegoroczne ekstrema, może okazać się zalążkiem słabości byków. Pod presją podaży znalazł się także Indeks Cenowy, który w ciągu sesji zszedł intraday na najniższe od kilkunastu dni poziomy. Słabością wykazał się także mWIG40, który w miarę łatwo zdołał przedostać się pod piątkową podłogę i jeśli do piątku benchmark ten przebije 3807 wówczas akcjonariusze średnich spółek otrzymają sygnał SELL. Nadal niepokojąco przedstawia się sytuacja na rynku walutowym, gdzie deprecjacja złotówki wciąż postępuje i jeśli eurpln oraz usdpln nie zawrócą z drogi, na którą weszły w momencie wyznaczenia przez WIG sierpniowego szczytu, to wrzesień dla akcyjnych byków może okazać się wyjątkowo niekorzystny.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

W USA rozpoczęliśmy tydzień z pustawym kalendarium. Nie było reakcji na publikację danych o lipcowych dochodach/wydatkach Amerykanów. Odnotujmy tylko, że dochody wzrosły o 0,4% m/m, a wydatki o 0,3%. Ważne w poniedziałek było co innego – był to pierwszy dzień, kiedy giełdy europejskie, a nawet amerykańskie mogły w pełni, po weekendowym przemyśleniu, zareagować na piątkowe wypowiedzi Janet Yellen, szefowej Fed, na sympozjum w Jackson Hole oraz na wywiad wiceszefa Stanleya Fischera. Wall Street rozpoczęła sesję od wzrostu indeksów. Gracze nie przejmowali się ani spadkami indeksów w Europie, ani taniejącą ropą, ani mocniejszym dolarem. Jak widać nadal programy komputerowe realizowały program „kupuj spadki" (te piątkowe po wypowiedziach wiceszefa Fed o dwóch podwyżkach w tym roku). Indeksy ruszyły na północ i wspinały się w kierunku rekordu wszech czasów. Najsilniejszy był sektor bankowy, bo podwyżki stóp zwiększą zyski banków z obligacji (ale zmniejszy się akcja kredytowa...). Być może reszta rynku po prostu nie wierzy w dwie podwyżki zapowiedziane przez Fischera. Ani razu podczas całej sesji nie było widać poważniejszego kontrataku niedźwiedzi. Nie było też większego ataku popytu. Emocji było za to tyle, co nic. Indeks S&P 500 zyskał jednak 0,52% i nadal tkwi w trendzie bocznym tuż pod rekordowym poziomem. Rynek jest całkowicie pozbawiony obaw, co może niepokoić, bo podczas prawdziwej hossy indeksy wspinają się po ścianie strachu. GPW w poniedziałek rano nie zareagowała na spadki indeksów na innych giełdach europejskich. WIG20 trzymał się blisko poziomu neutralnego, a MWIG40 nieco tracił. Bykom mogło pomagać to, że sztywność rynku była zmniejszona, bo nie pracowało londyński City (w Wlk. Brytania było święto bankowe – dzień wolny dla giełd). Na rynku zapanował totalny marazm. Nie było widać żadnych reakcji na zmieniająca się sytuację na innych giełdach europejskich. Po pobudce w USA WIG20 zaczął się osuwać, ale fixing wyprowadził WIG20 nad kreskę (0,08%), nieznacznie spadł MWIG40 (0,39%). Obroty były mikroskopijne. Można powiedzieć, że sesja zakończyła się neutralnie. Dzisiaj giełdy europejskie pod wpływem Wall Street powinny rano odbijać, co również pomoże GPW w wypracowaniu wzrostu indeksów. Potem wszystko zależeć będzie od początku sesji na Wall Street. Tam lęk wysokości może zmniejszać chęć kupna akcji, a końcówka miesiąca ją zwiększać.