W tym czasie indeks blue chips rósł o 0,2 proc., do 2419 pkt. Szybko się jednak okazało, że kupujący mają zbyt płytkie kieszenie. Jeszcze przed południem WIG20 wyraźnie tracił. W drugiej połowie handlu spadki tylko się pogłębiły. Ostatecznie indeks grupujący największe warszawskie spółki stracił 1,4 proc. i zatrzymał się na 2380 pkt. Tym samym był to największy dzienny spadek tego indeksu od 31 marca, gdy stracił 1,5 proc.
Z grona WIG20 najmocniej na czerwono świeciły walory banków (PKO BP, mBanku, Alior Banku i BZ WBK) oraz LPP. Drugi dzień z rzędu wyraźnie drożały z kolei walory JSW. Akcje kopalni na zamknięciu środowej sesji kosztowały 79,63 zł. Po wyraźnym pokonaniu poziomu 80 zł kolejnym oporem będzie szczyt w cenach zamknięcia z końca listopada ubiegłego roku na 87,5 zł.
Przez cały dzień na innych parkietach w Europie panowały mieszane nastroje. W momencie zakończenia handlu na GPW większość głównych zachodnioeuropejskich parkietów świeciła na zielono. Wzrosty nie były jednak duże. Na GPW najlepiej w środę prezentowały się najmniejsze spółki, przez większą część dnia sWIG80 świecił na zielono. Ostatecznie zyskał 0,2 proc. Lokomotywą wzrostów w tym indeksie była spółka Ferro, której akcje podrożały o 14,5 proc. Inwestorzy z entuzjazmem odebrali wyniki producenta i dystrybutorów techniki sanitarnej za I kwartał. W tym okresie spółka zanotowała 12,5 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej wobec 8,11 mln zł zysku rok wcześniej. Inwestorzy po raz kolejny wyrywali sobie z rąk akcje Ursusa, które podrożały o 9,6 proc. Od początku stycznia kapitalizacja producenta ciągników i maszyn rolniczych wzrosła już o ok. 140 proc. i przekracza 300 mln zł.