Popyt musiał tylko utrzymać wczorajszy dorobek, by tydzień zamknąć sporym wzrostem wybijającym rynek na nowe tegoroczne maksima. Z tego zadania byki wywiązały się wzorowo.

Już początek sesji był udany, gdyż siłą rozpędu WIG20 zyskał 0,35%. Po raz kolejny było to lepsze zachowanie niż główne parkiety Eurolandu i taki stan rzeczy utrzymał się już do końca sesji. Wczesnym popołudniem duże spółki zyskiwały nawet ok. 1%, ale na koniec sesji ten dorobek został ograniczony. Nie przeszkadza to jednak w optymistycznej ocenie całego tygodnia, który krajowe blue chipy zamknęły zwyżką o 4,7%, która wynosi główny indeks na nowe tegoroczne maksima i zapowiada dalsze wzrosty. Celem dla byków powinny być poziomy z maja 2015 roku, z których rozpoczęła się trwająca wiele miesięcy powyborcza przecena. Ten rok jest szczególnie udany dla posiadaczy największych spółek. Polska po tym tygodniu jest bowiem rynkiem, który liczony w dolarach przyniósł od początku roku najwyższą stopę zwrotu dla inwestorów zainteresowanych parkietami krajów rozwijających się. Indeks MSCI Poland zyskał bowiem 40,6%, czyli lekko więcej niż turecki z drugą stopą zwrotu wynoszącą 40,3%. Średnia dla wszystkich rynków wschodzących wynosi niemalże 25% i jest wyraźnie większa niż w przypadku rynków rozwiniętych, które urosły o 10,9%. Właśnie dlatego nasz rynek potrafi ignorować słabszą postawę parkietów zachodnioeuropejskich czy Wall Street. Sprzyjają nam napływy kapitału do spektrum rynków wschodzących, w których wciąż się znajdujemy. Nie bez znaczenia jest również dobra koniunktura gospodarcza, czego dzisiejszym dowodem był lepszym od oczekiwań odczyt niemieckiego indeksu Ifo. Co prawda kosmetycznie on zniżkował, ale wzrosło wskazanie kluczowego subindeksu oczekiwań, co sygnalizuje polepszające się nastroje przedsiębiorców odnośnie do przyszłości. Bez większego znaczenia okazało się z kolei wystąpienie Janet Yellen na sympozjum w Jackson Hole, na które czekano od początku tygodnia. Nie odnosiło się ono bowiem do polityki monetarnej i tradycyjnie można powiedzieć, że z „dużej chmury spadł mały deszcz". Co prawda wieczorem wystąpi jeszcze Mario Draghi, ale i w tym przypadku trudno liczyć na istotne niespodzianki.