Nie licząc sierpniowej półki, indeksy niemal nieprzerwanie ciągnęły w górę od maja ub.r. Kolejne linie trendu posuwały się pod coraz większym kątem. To musiało się kiedyś skończyć i skończyło się solidną, przeczyszczającą korektą.
O ile wczoraj indeks WIG20 nieznacznie tylko zareagował na pierwszy dzień spadków w USA, obronił 2500 pkt, to dziś nie było już wsparcia. Otwarcie wypadło 2445 pkt. i w pierwszych kilku minutach WIG20 sięgnął 2405 pkt, czyli -4 proc. Tak niskie notowanie wynikło z braku popytu na półkach cenowych i uruchomionych stop-lossów. W tej pierwszej minucie zaczęły napływać zlecenia i chwilę potem notowania odbiły 1 proc.
Kolejne 2 godziny to powolne wspinanie się. Osiągnięto 2450 pkt. i możliwość łatwego odreagowania wyczerpała się. Europa skierowała się ponownie w dół i za nią WIG20, który po 14-tej sięgnął 2402 pkt. Zaczęło się nerwowe wyczekiwanie na otwarcie za oceanem.
Można się było spodziewać, że tam na otwarciu ruszą wystraszeni wczorajszym tąpnięciem, podgrzanym przez wszystkie serwisy informacyjne. USA otworzyły się więc 2-proc. spadkami, po czym zaczęło się odbicie. W ciągu pół godziny spadki zamieniły się we wzrosty o ponad 1 proc. WIG20 odrobił 40 pkt. od dołka. Ale sytuacja nie została jednoznacznie jeszcze rozstrzygnięta.
Próbując odpowiedzieć na pytanie, czy spadki się szybko zakończą, czy też trzeba poczekać dłużej, widzimy jeszcze pewien potencjał korekty 2-3 proc. do wsparcia na długiej linii trendu. Ale pamiętamy też, że korekty w USA bywają bardzo gwałtowne, kończą się szybko, a po nich budowane są kolejne szczyty.