Środowa sesja, nie licząc ostatniej godziny, miała dość monotonny przebieg. WIG20 wahał się 0,3 proc. poniżej wtorkowego zamknięcia, a zakres jego wahań wynosił zaledwie 14 pkt. Większej aktywności inwestorów nie wywołały ani słabsze od prognoz dane o produkcji przemysłowej w strefie euro, ani gorsze od oczekiwań dane o sprzedaży detalicznej w USA. Ponadto inflacja konsumencka w Niemczech i inflacja producencka w USA były zgodne z prognozami, co także nie skłoniło inwestorów do większych ruchów na warszawskim rynku akcji.
Marazm skończył się dopiero o godzinie 16.00. Gdy po otwarciu sesji na Wall Street indeks S&P500 zanurkował o 0,6 proc. rodzime indeksy postanowiły iść jego śladem. W efekcie WIG20 zakończył dzień 0,7 proc. pod kreską na poziomie 2335 pkt. Indeks spadał więc drugą sesję z rzędu i z punktu widzenia analizy technicznej ruch ten wpisuje się w krótkoterminowy układ spadkowy. Warto zwrócić uwagę, że trzy ostatnie lokalne szczyty i dwa ostatnie lokalne dołki położone są coraz niżej. Jeśli WIG20 przebije aktualne dno korekty (2295 pkt), będzie to sygnał do kontynuacji wyprzedaży z potencjałem zniżki przynajmniej do 2260 pkt.
Indeks WIG20 dobrze odzwierciedlał ogólne nastroje panujące w środę na GPW. Według rynkowych statystyk 51 proc. straciło na wartości akcji, a 28 proc. zyskało. Pozytywnie na rynku wyróżniała się wydobywcza spółka Prairie Mining. Jej kurs rósł w porywach o 20,5 proc. do 2,65 zł, a więc znalazł się najwyżej od października 2015 r. Na drugim biegunie był ZE PAK tracący 8,1 proc. i wyceniany na 11,3 proc. Przewaga sprzedających podczas ostatniej sesji widoczna była także w statystykach dotyczących ekstremów cenowych. Na co najmniej rocznym maksimum znalazły się notowania tylko sześciu spółek (Eurohold, Hydrotor, Krezus, Mobruk, PlayWay oraz wspomniana już wydobywcza spółka). Na analogicznym minimum natomiast znalazło się 17 spółek w tym m. in. Enea, Get Back, Idea Bank i Tauron. Wartość obrotów podczas środowej sesji na GPW sięgnęła 950 mln zł.