Potem okazało się, że sygnał ten był niezwykle trafny. Z tego też względu warto obserwować, co dzieje się z omawianym wskaźnikiem. A mowa o BofA ML Bull & Bear Indicator. Barometr ten powstaje na podstawie danych m.in. o napływach do funduszy oraz wybranych wskaźników technicznych.

Dobra wiadomość jest taka, że od czasu styczniowej euforii wskaźnik przebył już długą drogę. Z poziomu 8,6 pkt („ekstremalny optymizm") zszedł do 4,7 pkt, co jest wartością... przeciętną.

Jak widać, nadmierny optymizm został zatem skutecznie skasowany na skutek huśtawki na giełdach trwającej od 3,5 miesiąca, która zasiała nieco zwątpienia wśród inwestorów. Trudniej odpowiedzieć na pytanie: czy to już wystarczy, by na giełdy zaczęła szybko powracać hossa?

Problem polega na tym, że z reguły Bull & Bear Indicator schodził jeszcze niżej, aż do strefy „ekstremalnego pesymizmu" (poniżej 2 pkt) i dopiero tam pojawiały się mocne sygnały kupna (ostatnio zdarzyło się to na początku 2016 r.). Z taką sytuacją rzecz jasna nie mamy jeszcze do czynienia. Raport Bofa ML zdaje się mieć pod tym względem raczej pesymistyczny wydźwięk. Główny strateg banku Michael Hartnett ostrzega m.in. przed trwającym zacieśnianiem ilościowym Fedu. Także naszym zdaniem przykręcanie kurka z pieniędzmi przez banki centralne stanowi obecnie najważniejszy czynnik ryzyka.