Jeszcze jesienią ub.r. z globalnego sondażu Bank of America/Merrill Lynch wynikało, że wśród menedżerów panowała moda na akcje ze strefy euro. Powszechnie zachwycano się ożywieniem gospodarczym w Europie, snuto optymistyczne wizje nadejścia długotrwałego boomu. W październiku aż 58 proc. netto ankietowanych zarządzających deklarowało przeważanie (overweight – udział wyższy niż zwykle) akcji z Eurolandu w portfelach.
A teraz? Wystarczyło pogorszenie danych makro w Eurolandzie, groźba wojny handlowej z USA oraz zawirowania polityczne we Włoszech, by zachwyt uległ poważnemu schłodzeniu. Teraz już tylko 20 proc. netto ankietowanych deklaruje przeważanie. Co ciekawe, czerwcowy spadek tego odsetka okazał się największy od... lipca 2016 r., kiedy wystraszono się brexitu.
Widać, że nastawienie zarządzających wobec Starego Kontynentu zmienia się w sposób bardzo cykliczny. Po fazach zachwytu (jak w zeszłym roku lub w 2015 r.) następują fazy rozczarowania (z taką fazą mamy właśnie do czynienia). Obecna faza rozczarowania – trzecia w ciągu pięciu lat – trwa już osiem miesięcy, więc jest dość zaawansowana. Nie wiadomo, czy do jej zakończenia nie byłby potrzebny spadek wspomnianego odsetka w sondażu w pobliże zera (tak jak to było przy okazji brexitu lub pod koniec 2014 r.). A po każdej fazie rozczarowania nadchodzi... faza ocieplenia. ¶
Tomasz Hońdo starszy analityk Quercus TFI