Od kilku dni na warszawskiej giełdzie jesteśmy świadkami wielkiego niezdecydowania. Wydawać się jednak mogło, że poniedziałkowy wzrost indeksu WIG20 o prawie 0,4 proc. jest dobrą bazą do tego, aby popyt podczas wtorkowej sesji spróbował wykonać bardziej zdecydowany ruch. Nic bardziej mylnego. Po raz kolejny skończyło się jedynie na pobożnych życzeniach.
Od początku dnia indeks największych firm naszego parkietu miał problem z obraniem kierunku. Niby dzień zaczęliśmy od wzrostu, który wynosił 0,2 proc., jednak ciężko było to uznać za jakieś nadzwyczajne osiągnięcie. Tym bardziej, że po paru minutach handlu i ten "optymizm" wyparował. WIG20 zjechał w okolice zamknięcia notowań z poniedziałku. Mijały kolejny godziny handlu, ale ani popyt, ani podaż nie były w stanie wyprowadzić jakiegoś większego ciosu.
Nasz rynek nie był jednak osamotniony. To niezdecydowanie dobrze wpisywało się bowiem w ogólne nastroje jakie panowały na europejskich parkietach we wtorek. Na większości rynków dało się wyczuć wakacyjną atmosferę, przez co główne indeksy, podobnie jak rodzimy WIG20, oscylowały przy poziomie zamknięcia z poniedziałku. Nadziei na bardziej zdecydowane ruchy można było upatrywać jednak w drugiej części dnia. Nie dość bowiem, że impulsem mógł być start notowań na Wall Street, to jeszcze liczono, że coś nowego w obraz rynku wniosą dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych.
Ani jedno, ani drugie wydarzenie nie miało jednak zbyt dużej siły rażenia, przez co marazm przedłużył się praktycznie do końca dnia. WIG20 co prawda w drugiej części sesji był częściej pod niż nad kreską, ale również była to raczej symboliczna przecena. Ostatecznie WIG20 stracił we wtorek 0,12 proc. Mimo marazmu warto zauważyć na szerokim rynku postawę akcji MCI. Drożały one w ciągu dnia nawet ponad 15 proc. co było pokłosiem szykowanego przez spółkę skupu akcji. Cena ma wynosić 10 zł za papier.
Wracając jednak do spojrzenia na rynek jako całość...o takiej sesji, jak ta wtorkowa ciężko powiedzieć coś dobrego i konkretnego, a tym bardziej wysuwać po jej jakieś wnioski. Rynek trwa cały czas w zawieszeniu. Wszyscy czekają na to, co zrobi amerykańska Rezerwa Federalna. Lipcowa obniżka stóp w Stanach Zjednoczonych co prawda wydaje się być przesądzona, a głównym pytaniem jest tylko jak głęboka ona będzie. Dziś jest to największa niewiadoma. Głównym problemem jest jednak to, że decyzję Rezerwy Federalnej w sprawie stóp procentowych poznamy dopiero pod koniec miesiąca. Czyżbyśmy więc do tego czasu skazani byli na takie sesje, jak ta wtorkowa? Miejmy nadzieję, że nie.