Czwartkowa sesja na razie przebiega zgodnie ze scenariuszem, który dobrze jest znany z pierwszej połowy tego tygodnia. Niby mamy jakieś ruchy, niby utrzymujemy się nad kreską, ale i tak ciężko jest coś dobrego powiedzieć o dzisiejszej sesji. WIG20 dzień zaczął od wzrostu rzędu 0,4 proc. To pozwalało jeszcze wierzyć, że w końcu będziemy świadkami większej mobilizacji inwestorów. Założenie to szybko trzeba było jednak zweryfikować. Popyt ani myśli iść za ciosem. Pocieszające jest to, że i podaż wciąż też czeka w blokach startowych. W efekcie jesteśmy świadkami męczącego przeciągania liny, które dobrze znamy z poniedziałkowej, wtorkowej czy też środowej sesji.

Dziś jednak podobnie zachowuje się większość europejskich rynków. Przy poziomie zamknięcia z wczoraj jest chociażby niemiecki DAX.

Ten stan zawieszenia ma jednak swoje mocne uzasadnienie. Inwestorzy czekają na to co zrobi dzisiaj Europejski Bank Centralny. Pytanie o jego potencjalne ruchy nasiliły się po publikacji słabszych danych makroekonomicznych ze strefy euro. W okolicach godz. 13.45 rynek z pewnością więc wstrzyma oddech.

Oprócz Europejskiego Banku Centralnego z pewnością uwagę inwestorów przykuje początek notowań na Wall Street. Warto jednak zwrócić uwagę, że w ostatnim czasie start sesji na rynku amerykańskim nie wywołuje jakiegoś szybszego bicia sercu u inwestorów w Warszawie.

Na razie więc pozostaje nam czekać. Teoretycznie druga część dnia powinna być dużo ciekawsza na warszawskim parkiecie, ale jak to wiadomo, teoria nie zawsze przekłada się na rzeczywistość.