Podczas wtorkowej sesji na warszawskiej giełdzie przez długi czas nie działo się nic specjalnego. Wystarczyła jednak chwila, aby sytuacja zmieniła się o 180 stopni, a indeksy obrały kierunek na północ. Ale po kolei...
WIG20 dzień zaczął od spadku rzędu 0,8 proc. Sugerować by to mogło, że na rynku znowu karty będą rozdawać niedźwiedzie i przed nami kolejna nerwowa sesja. Diabeł tkwił jednak w szczegółach. Spadek wynikał w dużej mierze z odcięcia dywidendy na akcjach PZU, co z automatu zdołowało indeks największych spółek. Dlatego też wtorkową sesję lepiej opisywało zachowanie indeksu szerokiego rynku WIG. Ten zaś od początku dnia oscylował w granicach poziomu zamknięcia z poniedziałku.
Sytuacja taka utrzymywała się przez dobrych kilka godzin. Ciężko jednak było narzekać na nasz rynek, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że na innych europejskich parkietach mieliśmy do czynienia z dość wyraźną przewagą podaży, co było spowodowane m.in. słabym odczytem niemieckiego indeksu ZEW. Wskaźnik ten osiągnął w sierpniu wartość -44,1 pkt w porównaniu z oczekiwanymi -28,5 pkt. Tym samym sierpniowy wskaźnik nastrojów gospodarczych w Niemczech okazał się najniższy od 2011 r.
Mijały kolejne godziny, a sytuacja praktycznie się nie zmieniała. Warszawa walczyła przy poziomie zamknięcia z poniedziałku, a reszta Europy zmagała się z presją podaży. Inwestorzy liczyli, że sytuacja może się zmienić, kiedy ruszy handel na Wall Street. Tam dzień zaczął się jednak jedynie od niewielkich wzrostów, które nie były w stanie zaszczepić optymizmu wśród inwestorów z Europy. Jak się jednak okazało nie był to jeszcze ostatni akt wtorkowej sesji.
Ostatecznie to bowiem wydarzenia ze Stanów Zjednoczonych zmieniły całkowicie oblicze dnia giełdowego. Tuż przed godz. 16 pojawiła się informacja, że Stany Zjednoczone skrócą listę towarów objętych cłami i są gotowe dalej rozmawiać z Chinami w kwestii wymiany handlowej. To była iskra na którą czekały rynki. Momentalnie zazieleniło się na Wall Street, a także na europejskich rynkach. Mimo, że do końca handlu pozostawało już niewiele czasu, inwestorzy rzucili się na akcje. Skala wzrostów mogła robić wrażenie. WIG zyskał ostatecznie 2 proc. Z kolei WIG20, mimo odcięcia dywidendy PZU, urósł 1,44 proc.