W środę start notowań też przyniósł niezdecydowanie. Później swoje pięć minut miały niedźwiedzie, ale w ostatecznym rozrachunku górą był jednak popyt.
Mniej więcej do połowy sesji nie było wiadomo, w którą stronę ruszy rynek. WIG20 oscylował przy poziomie zamknięcia z wtorku. Mijały kolejne godziny handlu, ale żadna ze stron nie kwapiła się do ataku. Nie pomogły nawet lepsze od oczekiwań finalne odczyty indeksów PMI z głównych gospodarek. Zdecydowanie więcej działo się w drugiej połowie dnia.
Po godz. 13 indeks największych spółek naszego parkietu inspirowany zachowaniem innych europejskich rynków zaczął schodzić na coraz niższe poziomy. W pewnym momencie tracił już nawet 0,5 proc. i widmo przeceny zajrzało w oczy inwestorom. Kluczowe jednak okazało się wejście do gry inwestorów ze Stanów Zjednoczonych. Ci nowe półrocze rozpoczęli od kontynuacji zakupów. To tchnęło życie również w warszawskie byki. WIG20 nie dość, że odrobił wszystkie wcześniejsze straty, to jeszcze zaczął wyraźnie zyskiwać na wartości. Byki nie wypuściły zwycięstwa z rąk. Indeks największych spółek zyskał ostatecznie 0,8 proc. Główną siłą WIG20 były tym razem akcje KGHM, które zyskały na wartości 2,3 proc. Nieźle zaprezentowały się także walory Play, które podrożały o 2,1 proc.
Wtorkowe straty odrabiały średnie i małe firmy. mWIG40 zyskał 2,3 proc., natomiast sWIG80 urósł 1,2 proc.