Poniedziałkowa sesja była niczym kubeł zimnej wody na głowy inwestorów. Na światowych rynkach dominowała podaż, która uderzyła także w Warszawie. Spadki były bardzo wyraźne i dotkliwe. WIG20 stracił wyraźnie ponad 2 proc. i niewiele zabrakło aby przełamał poziom 2200 pkt. Czy dzisiaj niedźwiedzie będą dalej dominować?
Początek dnia na to nie wskazuje. Zamiast kolejnego ataku podaży mamy próbę odbicia. Być może nie jest ona zbyt spektakularna, ale po wczorajszej przecenie i cały czas utrzymujących się nerwowych nastrojach, wzrost rzędu 0,6 proc. trzeba i tak uznać za całkiem niezły. Oczywiście wszystko jeszcze może się wydarzyć i na koniec dnia może się okazać, że były to fałszywe próby popytu. Zweryfikuje to jednak czas.
Do przeceny doszło wczoraj w Stanach Zjednoczonych. Początkowo zanosiło się tam na mocniejsze cofnięcie. Ostatecznie nie było jednak tragedii. Nasdaq spadł „jedynie" 1 proc. S&P500 stracił 1,6 proc.
Kolor czerwony dominował również podczas azjatyckiej części dnia giełdowego chociaż i tutaj obyło się bez panicznej wyprzedaży. Nikkei225 spadł o 1 proc. Kospi zniżkował o niecałe 0,5 proc. Shanghai Composite do końca walczył o to by wyjść chociażby na symboliczny plus.
Nerwowa atmosfera w pierwszej części tygodnia to oczywiście głównie „zasługa" koronawirusa i jego odmianie „delta", która atakuje kolejne obszary świata. Temat ten dalej pozostaje na tapecie. Oprócz tego mamy dzisiaj m.in. odczyt dotyczący produkcji przemysłowej w Polsce.