Rentowności obligacji w USA i w Polsce wspinają się ostatnio na najwyższe poziomy w tym roku i są najwyżej od listopada roku ubiegłego. Jak daleko jeszcze mogą zajść?
Trudno powiedzieć. Uważam jednak, że rentowności są wysoko. Nie wykluczam oczywiście dalszej przeceny obligacji, bo inflacja wciąż zaskakuje negatywnie, ale dziś – z dłuższej perspektywy – wyglądają one atrakcyjnie. Zauważmy, że realne stopy procentowe, czyli nadwyżka oprocentowania nad inflacją, przekraczają teraz 2 proc. To niezły wynik, bo przez bardzo długi okres poruszaliśmy się w okolicach zera, jeśli chodzi o realne stopy procentowe.
Osobiście rynek obligacji dzielę na dwie części świata. Pierwsza to Stany Zjednoczone, gdzie jest bardzo duże zadłużenie, grubo przekraczające 100 proc. PKB, i bardzo luźna polityka fiskalna. Mówi się wręcz o tzw. fiscal dominance, czyli sytuacji, w której polityka monetarna może nie jest bezużyteczna, ale ma dużo mniejszy wpływ niż polityka fiskalna.
Krótko mówiąc, podwyższanie stóp procentowych przez Fed zwiększa deficyt, ale nie powoduje zwolnienia gospodarki. Aby trwale zbić inflację, rządy musiałyby zacząć oszczędzać, a to oczywiście przyniosłoby automatycznie recesję.
Tym możemy tłumaczyć dobrą kondycję gospodarki mimo mocnego tempa podwyżek stóp oraz utrzymywania ich na podwyższonych poziomach?