Przykładem jest Agio Akcji Plus, który w miesiąc zarobił blisko 4,4 proc. – WIG bije ostatnio rekordy wszech czasów sprzed prawie 15 lat. Przyczyny hossy są jednak diametralnie inne – ocenia Jakub Bentke, zarządzający AgioFunds TFI. – Wtedy mieliśmy rekordy na skutek masowych, spekulacyjnych zakupów funduszy i samych akcji. Wyceny, szczególnie najmniejszych spółek, były ekstremalne. Cena do wartości księgowej zbliżała się do prawie 4,5 dla sWIG80 – wspomina Bentke. – Teraz jest to trzy razy mniej. Wciąż jest dużo niedowartościowanych spółek z C/Z poniżej 10, rosnącymi zyskami, płacących wysokie dywidendy – analizuje. Jego zdaniem jesteśmy raczej w trakcie powrotu do normalności, po wieloletniej bessie i zapomnieniu. – Widać to w stopach zwrotu indeksów, gdzie największe spółki tracą do najmniejszych ponad 15 pkt proc. od początku roku. Często wykorzystują to zarządzający funduszami (podobnie jak my), robiąc zakłady na akcjach spoza WIG20 – przyznaje. Jak tłumaczy, innym, w miarę prostym zakładem było przeważanie się w akcje banków. – Wysokie stopy procentowe bardzo sprzyjają ich zyskom, w dodatku nie pojawiła się masowa fala pocovidowych bankructw. Przy publikacjach inflacji na poziomie 4–5 proc. pojawiły się oczekiwania na podwyżki stóp, przez co banki wydawały się być naturalną inwestycją – przypomina. Zdaniem Bentkego przyszłość rynku wygląda na razie dobrze. – W kraju postępuje przenoszenie oszczędności z funduszy obligacji do bardziej ryzykownych. Za granicą trwają nabycia funduszy rynków wschodzących. Gospodarka wraca szybko do normalności, a wyceny spółek są często nadal bardzo atrakcyjne – stwierdza.
Niższe opłaty
Zarządzający wskazują na kilka kwestii, które mogą tłumaczyć lepsze zachowanie funduszy od WIG. Zdaniem Piotra Zagały, zarządzającego BNP Paribas TFI, jest to m.in. efekt tworzenia wyniku na spółkach, które weszły na rynek, ale jeszcze nie weszły w skład indeksów. Chodzi m.in. o Grupę Pepco czy Shopper. Inną z przyczyn jest wyższy udział inwestorów zagranicznych (w tym ETF-ów), którzy z racji gorszej znajomości spółek aniżeli krajowi inwestorzy nie generują tzw. dodatniej alfy (podobnie jest w sytuacji, w której krajowi inwestorzy wychodzą na rynki zagraniczne). – Do tego coraz mniej istotny, ale jednak – jest udział inwestorów indywidualnych, dla których obecny rynek (efektywny) jest zbyt trudny i którzy generują bardzo dużo tzw. ujemnej alfy – twierdzi Zagała.
Jak zauważa Zagała, wyższy od WIG przeciętny wynik funduszy to w zasadzie sytuacja nienormalna. – Aczkolwiek ja osobiście wierzę, że w przyszłości powinna się powtarzać. Na rynku obecnych jest coraz więcej inwestorów pasywnych, których posunięcia są wyprzedzane przez inwestorów aktywnych – zauważa. Zwraca uwagę na strategię polegającą na kupowaniu akcji pod popyt wynikający ze zmiany w ramach indeksów. – Wraz ze spadkiem opłaty za zarządzanie i – subiektywnie przyznam – coraz lepszymi jakościowo zespołami zarządzających (można zaobserwować, że słabsi zarządzający się wykruszają i przy obecnym rynku pracy nie mogą na niego powrócić) uważam, że wybór między funduszami pasywnie a aktywnie zarządzanymi staje się coraz bardziej oczywisty, tj. należy kupować fundusze aktywnie zarządzane – przekonuje Zagała.
Warto jednak zauważyć, że funduszom z innych kategorii, np. akcji amerykańskich, pobić główne indeksy jest już trudniej.